na forum
zaglądam bardzo często, ale dopiero dzisiaj się odważylam do Was dołączyć... straciłam
dwójke aniołków! straciłam wiare we wszystko... pierwszy raz był dla mnie ogromnym
szokiem....ze jak, ze dlaczego, ze niby ja? przeciez to niemozliwe! w 10 tyg zaczęłam
krwawic....szybko do lekarza. USG. trwalo wiecznosc. lezalam w szpitalnym lozku czekajac na
najgorsze. patrzalam sie tepo w sufit zastanawaijac sie co ja tutaj robie. byl przy mnie moj
maz, dodawal mi sil. trzymal za reke, czulam jak drzy! zostalam przyjeta na oddzial, tam
pielegniarki moiwly, ze przeciez jest majowka, dlugi weekend... ze tez sobie termin porodu
wybralam... jeszcze nie wiedzialy po co przyszlam! uspokoily sie! rok czasu zajelo mi
dojscie do siebie... do tej pory pamietam szykowanie sali, ten cholerny kubeczek w ktorym
miala znalesc sie moja fasolka...przygotowana do badan cyto...cos tam! zasnelam... drugi
raz zaszlam w ciąże, okropnie się bałam, ale przecież tym razem sie uda, tym razem wszystko
bedzie dobrze. szczegolnie ze kiedy bylam w 5 tyg ciąży odbył się moj slub. najszczesliwszy
dzien w moim zyciu! trzy tyg pozniej znowu zaczelam krwawic. szybko do lekarza. juz
wiedzialam co mnie czeka! na szczescie serduszko bilo. dostalam leki. przelezalam caly
tydzien w lozku. pozniej walentynki...wierzylam ze bedzie ok! dzien pozniej bylo kontrolne
USg, niestety fasolka zasnela we mnie! zaczal sie koszmar! chcialam jak najszybciej trafic
do szpitala, niestety nikt nie chcial mi zrobic zabiegu, bo byla godzina 15! za pozno... o
19 trafilam do szpitala poza miastem. mily cieply i ze zrozumieniem lekarz...nie staral sie
mnie uspokajac, nie twierdzil ze takie przypadki sie zdarzaja...naprawde mi wspolczul.
zabieg byl trudny, ale ja i tak chcialam zaraz po przebudzeniu jechac do domu. pierwszy raz
zemdlalam po przyjezdzie do domu. pozniej zasnelam. obudzialam sie o 3 w nocy. bol byl
przeokropny. co chwile tracilam swiadomosc! szybko do szpitala... bardzo bolalo! uslyszalam
tylko slowa "nie trzeba bylo robic zabiegu prywatnie..." zabolalo, bo
ja....nigdy... po przebudzeniu uslyszalam placz nowonarodzonego dziecka, w innej sali badali
tetno maluszka... teraz jest jeszcze gorzej. bol po stracie jest silny...ale lekarze chca
odebrac mi nadzieje, ze kiedykolwiek bede miala zdrowego i silnego maluszka! nie dam sie!!!!
bede walczyla!!! mama dwóch cudów
|