Właśnie mija 5 tydzień od straty
maleństwa, staram się pomalutku zacząć żyć na nowo, nie tak jak dawniej bo to już nie
możliwe ale po prostu na nowo. W niedziele poszłam na mszę, pierwszy raz gdy nie ma już
maleństwa, przez całą godzinę walczyłam ze łzami, wcześniej chodziłam do kościoła i prosiłam
aby dzieciątko dobrze się rozwijało, aby urodziło się zdrowe, miałam nawet taką modlitwę
którą odmawiałam codziennie, teraz poszłam szukając ukojenia, ale był tylko żal, że już nie
mam o co prosić. Wszyscy wokól myślą, że po 5 tygodniach to już powinnam zapomnieć,
otrząsnąć się, ale jak można zapomnieć kiedy rano budząc się myślę, który to już by był
tydzień, w które ubrania już bym się nie mieściła itp.Uśmiech na mej twarzy wcale nie
oznacza, że już się pogodziłam, że już jest dobrze, nie jest i nie będzie tylko nikt tego
nie rozumie, nawet najbliżsi.
|