Pięć i pół tygodnia-tyle trwało moje
szczęście i trudna radość z macierzyństwa. Mój chłopczyk urodził się chory. Codzienne wizyty
w szpitalu, oczekiwanie na iskierkę poprawy, ogromne nadzieje. Jednak brzydka choroba
zwyciężyła, mimo że synek walczył do końca. Teraz pozostał ból i żal. Nie miałam go w domu,
ani razu nie przytuliłam, nie nakarmiłam. Wczoraj minął tydzień od pogrzebu. Trudno mi z
tym wszystkim żyć
|