Wysokie Obcasy z 18.03.2006, list:
"Poroniła w tłumie"
Jestem w
czwartej ciąży, w 15 tygodniu. Miałam problemy, więc wylądowałam w szpitalu na oddziale
ginekologii. Drugiego dnia na moją salę, gdzie była również inna dziewczyna w ciąży, trafiła
kobieta, u której stwierdzono martwy płód. Rano dostała bolesnych skurczów i krwawienia.
Płakała i zwijała się z bólu na naszych oczach, a personel twierdził, że to już tak musi
być. Po półgodzinie, kiedy stwierdzono, że poronienie (jak się domyślam) jest odpowiednio
zaawansowane, zabrano ją na zabieg. Przebywała potem z nami do czasu, kiedy wypisano ją ze
szpitala.
Z jednej strony występuję w interesie tych ciężarnych, którym powinno się
zaoszczędzić takich przykrych wrażeń i nerwów, bo nie jest łatwo być przy kimś cierpiącym,
nie mogąc mu pomóc. Trudno pocieszyć, bo przecież samemu ma się o wiele lepiej.
Z
drugiej strony, jeśli walczymy o prawo do intymności w czasie porodu, to czy wobec tak
smutnego zdarzenia nie mamy prawa do osobnego pokoju? Poza tym, czy przeżywanie takiego bólu
jest konieczne? Czy nie można pacjentki znieczulić, ulżyć jej, skoro jest to możliwe przy
porodzie? A jeśli po zabiegu ma się potrzebę wypłakania, wyrzucenia żalów, to przecież nie
na forum publicznym! Dla tej niedoszłej matki to musiał być koszmar. Dlatego dbajmy nie
tylko o kobiety rodzące, ale też o te, którym urodzić się nie udało.
(list przesłany
do FRpL w ramach akcji Rodzić po Ludzku).
e.
ps. list wkleiłam też na forum
Poronienie
e. --------------- http://www.wady-dloni.org.pl/
|