Chcialabym napisac pare slow, bo czuje
sie bardzo, bardzo zle. Nawet nie mam z kim o tym porozmawiac. Czuje sie tak samotna i
osamotniona w bolu, jak nigdy dotad w moim zyciu. Jeszcze nidgy nie czulam sie tak bardzo
zagubiona. Nie wiem, co sie dzieje, dlaczego, dlaczego, dlaczego moje dziecko umarlo? Moje
zycie wraz z Jej smiercia stracilo jakikolwiek sens. Teraz to tak, jakbym sie krecila w
kolko, nie wiem, co dalej, nie wiem, jak zyc. Jak sie lepiej czuje, mowie sobie, ze jakos
bedzie, jakos sie ulozy. Prawda jest taka, ze sie pograzam, lada dzien minie 6 miesiecy, a
ja ciagle mam wrazenie, ze jestem w potwornym szoku. Niestety nie mieszkam w Polsce, od
roku mieszkam we Francji i kraj ten stal sie w pewnym sensie moim przeklenstwem. Tu umarla
moja Kruszynka... Nie mam jeszcze tutaj przyjaciol, jestem za krotko, a moi bliscy zostali w
Polsce. Jestem kompletnie sama i nie umiem sobie ze soba poradzic, z tym cierpieniem, z
pustka, rozpacza, z tesknota za Olenka. Moj maz, zreszta cudowny, kochany, wychodzi rano do
pracy, czesto wyjezdza w delegacje, a ja zostaje na cale dnie w samotnosci. Mysle sobie, ze
w Polsce byloby mi latwiej, tam sa moi przyjaciele. Tu wyje a bolu zamknieta w 4 scianach i
zaczynam zachowywac sie jak jakies dzikie zwierze. Boje sie wszystkiego, stracilam wiare w
ludzi, wiare w siebie, nie umiem sie uporac z poczuciem winy. Nie moge sie zmobilizowac,
zeby zaczac szukac pracy, a presja rodziny i polskiej i francuskiej coraz wieksza...bo to
juz pol roku i czas wziac sie w garsc, otrzasnac sie z zaloby. A prawda jest taka, ze ja
kazdego dnia musze sie zmobilizowac i bardzo postarac, zeby wyjsc do sklepu po chleb. Cos we
mnie pekno i az sama mnie zadziwia, jak bardzo po smierci Olenki sie zmienilam. Zawsze bylam
energiczna, mobilna, ciekawa swiata, ludzi, studiowalam na dwoch wydzialach na UW, mam dwa
dyplomy, mialam ambitna, interesujaca prace i wielu znajomych. A od smierci Malenkiej juz mi
sie nic nie chce, stracilam wszelkie zainteresowanie swiatem, motywacje do zycia, prawie nie
wychodze z domu. Sa takie dni, ze nawet nie mam do kogo sie odezwac, a moja jedyna ambicja
jest to, zeby znalezc w sobie na tyle sily, by sie ubrac, uczesac, wyjsc po chleb. Czuje, ze
im dluzej to trwa, tym jest gorzej, moj stan ducha coraz marniejszy , a ja coraz bardziej
zamknieta w sobie. To forum, to taki moj maly skarb, prezent od losu; rzadko tu pisze, ale
prawie codziennie zagladam. Jestescie mi takie bliskie, dzieki Wam nie czuje sie taka
zupelnie, zupelnie samotna. Zauwazylam tez, ze Nam, mamom po stracie, jakos z czasem sie
uklada, ze jeszcze Wam sie rodziny powiekszaja, ze nurt zycia i Nas w koncu porywa. Dzieki
Wam jest we mnie szczypta nadziei, ze moze naucze sie na nowo zyc, ze moze przyjdzie ciut
lepszy czas. Tak bym chciala Was blizej poznac, nawiazac kontakt mailowy, czy na GGu
(4855613). Czuje, ze tylko Wy mozecie mnie zrozumiec, ta potworna rozpacz i bol po stracie
Malenstwa. Bardzo Was potrzebuje, bo mysle, ze ta francuska samotnosc mnie
wykonczy. Pozdrawiam cieplo Elwira Ps.Przepraszam, nie mam polskich znakow. Elwira
|