z dnia
20.XII.05 za kazdym razem pusty brzuch, puste ramiona bola bardziej,wrocilam do domu, do
putego, cichego domu, domu poraz czwarty pograzonym w zalobie,dzis nie obudzil mnie moj
ulubiony poranny kopniak,dzis nie mowie do brzuszka dzien dobry, bo...tam juz nie ma mojego
Synka... z wczoraj (19.XII.05 ,21tc) niewiele pamietam, slysze tylko swoj krzyk, krzyk
ktory slyszal chyba caly szpital, kiedy w trakcie badania kazano zawolac mojego meza i
powiedziano - "przykro nam, juz sie zaczelo...", nie wiedzialam ze potrafie tak
glosno krzyczec... ocknelam sie na sali przedporodowej, siedzial moj maz, skurcze mialam
juz co dwie 2 minuty, po chwili zabrano mnie na sale porodowa, wiedzialam jedno,mialam
swiadomosc tego co sie zaraz stanie i nie pozwolilam podac sobie lekow usypiajacych zaraz po
porodzie, zazadalam by po urodzeniu odbylo sie wszystko tak jak ja chce, walczylam o to
widzac niedowierzajace miny lekarzy, ale moj upor zwyciezyl... Nikodemek urodzil sie po
czwartym parciu,od razu polozono mi go na brzuch , objelam go reka a on zaczal sie ruszac,
powiedzialam "Witaj na swiecie Syneczku, podalam mu moj palec a on juz probowal go
chwytac jakby chcial powiedziec "mamusiu nie pozwolilas im mnie gdzies tam zabrac,
przytul mnie chce byc z toba mamusiu.." przecieto pepowine oslonieto go i podano mi
go w ramiona,byl taki mlenki, taki piekny, wprowadzono mojego meza, tulilismy malego na
zmine i calowalismy , trzymalismy go w ramionach az przestal sie ruszac... umierajac
slyszal nasze glooy, nasz szloch i bicie mojego serca - tak chcialam zeby byl z nami wlasnie
wtedy.. bylismy tacy bezsilni, tacy bezradni, tacy "nic niemogacy", ale
najwazniejsze ze nasz syn byl w naszych ramionach do konca... anestezjolog musial mnie
juz usypiac poniewaz pojawil sie krwotok, polozna ktorej jako jedynej zdecydowalam sie oddac
Nikodema przysiegala placzac ze jak obudza mnie za 15 minut ona osobiscie mi go przyniesie,
dopiero wtedy pozwolilam sobie podac leki... kiedy sie ocknelam maz byl przy mnie,
przygaszono swiatla i zobaczylam tylko jak ta polozna niesie go do mnie, boze jak ja sie
ucieszylam nawet myslalam ze to wszystko mi sie snilo, ale kiedy zobaczylam jej lzy
zrozumialam ze koszmar trwa, nie bylo takiego miejsca gdzie bym go nie wycalowala, byl caly
mokry od naszych lez ale to go nie wskrzesilo.. wiedzialam ze ten momemnt nadejdzie ale
kiedy uslyszalam "zabierzemy go juz dobrze?" przytulilam go mocniej, gotowa do
walki..w koncu namowili meza by mnie przekonal, dajac mu Nikodema czulam jak serce przestaje
mi bic, wylam jak zwierze, jak teraz, znowu jakies zastrzyki i obudzilam sie na sali, obok
siedzial maz, nie mialam sily na nic, bolalo mnie oddychanie bolalo mnie istnienie, bolalo
mnie zycie... siedze w pustym pokoju, z pustymi ramionami i nie mam sily zyc, wstalam jak
robot, maz uszykowal mi bulke zjadlam nie czujac smaku jak robot, powiedzial "poloz sie
i obiecaj ze niczego sobie zrobisz, ja musze jechac do szpitala" ja juz nic sobie nie
moge zrobic, jestem zywym trupem, zabity zabic sie nie moze prawda?nie mam celu w zyciu nie
mam sensu zycia wiem ze obiecalam mezowi ze przy nim zostane,a na tym swiecie.. ale ja
jestem tylko matka, a tam jest czworka moich dzieci - gdzie mam byc??? na boga
gdzie???
Syneczku, bardzo ci dziekuje za te 21 tygodni, za te kopniaki, za radosc
ktora uczulam sie odczuwac na przekor strachu jaki czulam, dziekuje Ci kochanie za te
wczorajsze poltorej minuty, za to ze probowales chwycic moj palec i za to ze
byles.. Nikosiu chcialabym powiedziec jak bardzo Cie kocham ale nie moge - bo nie ma
takich slow, Ty wiesz..Na zawsze pozostaniesz w moim i tatusia sercu - kochamy Cie nasz
skarbie, opiekuj sie nami razem z postala trojka rodzenstwa bo nam nie bylo dane opiekowac
sie wami... Kiedys zobaczymy sie Syneczku, tylko to trzyma mnie przy zyciu, ze jeszcze
was wszystkich kiedys zobacze i przytule i juzna zawsze bedziemy razem... Tatus dzis rano
wstal i zapalil cztery swieczki to dla Was moje kochane Aniolki, dla
was... [*][*][*][*] Mama Majeczki i Aniołków: Mateuszka, Niuni, Fasolki, Nikosia www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec235.htm
|