Koka, dziękuję za dobre
słowa. Jestem z Warszawy. Mam 38 lat. Jak czytam to co Ty napiasałaś i inne dziewczyny to
czuję się winna i inna. Boję się Waszej oceny, ale potrzebuję o tym napisać. Moja ciąża nie
była chciana. Z moim partnerem nie jesteśmy małżeństwem chociaż napisałam wcześniej
"mój mąż" bo tak było prościej. Kiedy dowiedziałam się o ciąży byłam przerażona,
bo mimo 38 lat życia nie czułam się gotowa, a poza tym miałam watpliwości czy rzeczywiście
chce być z moim partnerem. On był bardzo szczęśliwy, że jestem w ciąży. To co teraz
napiszę może zabrzmi przerażająco, ale gdy dowiedziałam się, że moja córeczka ma nieuleczlną
wadę i nie będzie mogła żyć to poczułam ulgę, że może mnie to uwolni od partnera. Ale gdy
jeszcze nosiłam Weronikę w "sobie" to coraz bardziej Ją chciałam. Płakałam jak Ją
rodziłam. Do końca życia nie zapomnę tego jednego razu jak Ją widziałm żywą przy porodzie.
Jak później mocno płakałam leżąc w szpitalu, podczas pogrzebu, patrząc na małe dziewczynki
itd. Czuję, że nadal nie jestem gotowa na dziecko, a może to jeszcze nie ten moment. Mam
nadzieję,że mnie nie potępicie.Dziękuję za wszystkie wskazówki jak przeżyć stratę. Już jak
to piszę to czuję, że mi pomaga, choć to tak jakbym rozdrapywała ranę, która ledwo zaczęła
się goić. Ciepło pozdrawiam,
|