Wiesz, my mieliśmy kolędę w zeszłym roku niecały miesiąc po stracie Julci. Ja byłam wtedy w strasznym stanie. Nie chciałam tej kolędy, nie chciałam usłyszec jakichś dydrymałów, które nic nie pomogą. Jednak nie było źle, przyszedł nasz proboszcz który zresztą odprawiał pogrzeb Julci więc nie trzeba było niczego tłumaczyć. On też potraktował Julcię jako swoją parafiankę i potem w listopadzie przysłał list z zaproszeniem na mszę za parafian zmarłych w minionym roku, na której Julka też będzie wymieniona. Wiem, że jej żadna msza potrzebna nie jest, ale i tak znów poczuliśmy, że została "zauważona w świecie", a tego chce każdy rodzic po stracie dziecka. Tak jak u Ciebie proboszcz wylewny nie był,trochę brakowało mu słów, ale było w porządku.
|