Moje Maleństwo miało urodzić się 5 stycznia 2010. Tak bardzo na Nią czekaliśmy...Marysia urodziła się z powodu przedwczesnego odejścia wód płodowych o 4 miesiące za wcześnie... Umarła Ona,a ja razem z Nią. Całą ciążę modliłam się o dar życia dla Niej, potem w szpitalu o cud... Marysia odeszła do Nieba. Myślę jednak,że Bóg wysłuchał mojej prośby,ocalił Marysię, sam utkał Jej nieśmiertelną Duszę i teraz Moja Malutka jest w Niebie.. ja cierpię, ale tez szukam sensu tego cierpienia..bardzo pomógł mi znajomy Ksiądz ale też książki o życiu osób, które "dotknęły Boga" to daje mi siłę i wiarę. Moje dziecko przyszło na świat po to, abym ja odnalazła drogę do Boga, i jestem coraz bliżej...choć nie jest to łatwa droga na końcu widzę Światło. i moją Marysię! Zycie nie kończy się śmiercią, gdy odkryje się tą Tajemnicę boli mniej. Przytulam, ocieram twoje łzy i przesyłam pewność, że nasze Dzieci są szczęśliwe w Niebie! Żyją!
|