Dzis mija 33 dzien od smierci syna,ktory mial tylko 16 lat.Urodzil sie z ciezkim porazeniem mozgowym,padaczka wieloobiawowa lekooporna.Najgorsza byla ta z paralizem oddechu,pomagalam MU oddychac.Nie mial szansy na zycie.Trzeba bylo pilnowac Jarka dniami i nocami,trzeba bylo nauczyc sie wszystkiego,od milosci(bezgranicznej)poprzez pielegnacje,uczyc sie jak pomoc w ciezkiej niedoli w bolu i cierpieniu dnia codziennego.Wszystko opanowalam,przez 16lat nie pozwolilam mu odejsc. Walczylam.Przyszedl 14.10 zaczelo sie od infekcji,ktorej nie mozna bylo opanowac mimo leczenia,cierpial bardzo,lezki ciekly MU i pojekiwal.Trwalo to 3tygodnie,po raz pierwszy pozwolilam MU odejsc.Cierpialam razem z synem okrutnie.Nic nie pomagalo.W akcie rozpaczy prosilam BOGA,aby mi go nie zabral,bo zapamietam tylko Jarka cierpienie i lzy.Wrocil do zdrowia,powrocil usmiech i radosc zycia.Po 10dniach wrocila temperatura,znowu zastrzyki.Nie zdawalam sobie sprawy,ze zbliza sie koniec. Pomagalam Mu oddychac,glaskalam GO. Mimo 40min.reanimacji Jarus juz nie wrocil.Zagoscil na JEGO twarzycce ukojenie,usmiech!!!Nie pomogla moja rozpacz.ODESZEDL.Nigdy nie zgrzeszyl,byl dzieckiem ROSLINKA.JAK MAM SIE ZA NIEGO MODLICPomozcie mi!Chodze codziennie na cmetarz i blagam BOGA zeby dal mi ukojenie.
|