Sniło mi się, dwa tygodnie temu, że jestem na spotkaniu rodzin adopcyjnych, bo jest dziewczynka do przygarnięcia. Stoję pośród nich sama, najgorzej przygotowana, nie spełniam warunków. Odchodzę do domu.A w domu czeka ta dziewczynka i ci wszyscy ludzie, wykrzykują dlaczego ja zostałam wybrana na matkę tej dziewczynki, skoro najgorzej spełniam wymagania. Okazało się bowiem, że to mi ją ofiarowano, całkiem nie zasłużenie. Wypraszam ludzi z domu, zamykam drzwi za nami. Budzę się. Sen dał mi radośc i pokój. Popatrzyłam na moją Marysię, bo tak Jej dałam na imię, jak na Wielki Dar-wielu chciało, lecz mi Ona przypadła w udziale. Za dwa dni znów miałam sen- poród, lekarz wyjmuje ze mnie dzieciątko maleńkie- 2cm, daje mi do ręki, patrzę mu w oczka, które są otwarte-całą noc nosiłam to dzieciątko i tuliłam do policzka. Pod koniec snu, dzieciątko przyjmuje postac figury (też małej- na 10 cm),figury Pana Jezusa z grobu wielkopiątkowego. Tulę się i tulę.Gdy się obudziłam poczułam pokój i pojednanie, a także pożegnanie. Mam takie wyobrażenie, że Te dzieci nienarodzone, te płody poronione(tak taż o sobie mówi św. Paweł apostoł) - to męczennicy, a Ich krókie życie to męczeństwo. Pamiętam jedną z wypowiedzi zamieszczonej tu na forum, która bardzo zapadła mi w pamięci, że Bóg obdarza człowieka wolną wolą i Te nasze dzieci też mają wolną wolę. Byc może to męczeństwo było Ich wolą,a my zostałyśmy wybrane i wprowadzone właśnie w ten inny wymiar wolności. Wolności niedostrzegalnej, nierozpoznawalnej. To bardzo trudne doświadczenie takiego wymiaru wolności. Nie narzucam się z własną myślą, ale dziele się swoim poznaniem.pozdrawiam cecylia
|