Od 9 lat borykam się z chorobą wrodzoną dziecka, które urodziłam mając 44 lata... różne rzeczy słyszałam od lekarzy i księży... przeżyłam ciężką depresję a teraz przeżywam silne lęki, ale one już nie dotyczą pytania "dlaczego" (przebaczyłam Bogu, sobie i innym doznane krzywdy)... teraz zastanawiam się "po co to wszystko", po co taki krzyż przeszłam, zastanawiam się jak zmartwychwstać i co robić przez najbliższe lata, bo koncentracja na własnym bólu wyłączyła mnie z życia, z rozwoju... choć wydaje mi się, że rozwinęłam się w miłości... wydaje mi się, że czas na to, żebym "złapała kontakt" z samą sobą i przestała opierać się na różnych autorytetach, żebym słuchała się własnego serca, a w nim "Serca Boga"... żebym troszcząc się o dziecko nie zgubiła siebie... wciąż stawiam sobie pytanie: kim jestem i po co? Czy któraś z Was znalazła już odpowiedź na pytanie: po co i co dalej? mama Karola, Łukasza i Mateusza
|