dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ROZMOWY O WIERZE
Nie jesteś zalogowany!       

Śmierć dająca życie...Hits: 2818
mamaanulki  
14-12-2006 21:34
[     ]
     
Witam. Mam na imię Renata, 35 lat, ponad rok temu zmarła mi córka Ania, miała tylko niespełna 9 lat. ból... Ale, byl ktos kto pomogł mi powoli z tego wychodzić. O tym napisałam w tym wystąpieniu niżej. W dniach 7 - 10 grudnia w Białymstoku odbyla sie Konferencja naukowa, na temat Życiodajna Śmierć, brałam w niej udział. Dziś chcę się tym z Wami podzielić. Śmierć nie kończy wszystkiego...

...moja nadzieja, że śmierć początkiem nowego życia
...moja nadzieja, że śmierć jest krokiem w światło i wieczność
...moja nadzieja, że śmierć niczego we mnie nie skończy
....moja nadzieja, że śmierć początkiem nowego życia
Moja nadzieja...
Psalm mojej nadziei, Rubik


„Nie cały umieram...”. Słowa te, przez 20 miesięcy były dla mnie nie zrozumiałe. Jak to? - „nie cały umieram”, przecież fizycznie tego kogoś nie ma, nie słyszę jego głosu, nie czuję zapachu...
Gdy umierała córka, świat mój stanął nad przepaścią, moje życie przemykało przez palce, nie potrafiłam go zatrzymać… Było mi wszystko jedno, bo traciłam córkę, to co dla mnie najcenniejsze, traciłam swą przyszłość, traciłam sama siebie. Rozpacz, ból, łzy i strach co będzie potem, jak zapełnię tę pustkę... która krzyczy. Znalazłam sobie ucieczkę... zamknięcie się w swym bólu! Nie potrafiłam o tym rozmawiać, a jak się już mogłam... to zatruwałam tym bólem, żalem, otoczenie… I to mnie zaczęło izolować od reszty. Nie potrafiłam rozmawiać z dziećmi, widziałam ich ból, ale swój przedkładałam nad ich bólem. Krzywdziłam ich, ale tego nie widziałam... aż do pewnego dnia. To był sylwestrowy poranek, moja rozmowa z synami.... Ta rozmowa była nam bardzo potrzebna, doszliśmy do pewnego kompromisu między nami. I znów na nowo odzyskałam synów, ale z tą świadomością, że na stałe. Znów mamy siebie, powróciło zaufanie i szczerość. I jeszcze coś zrobiłam, zrozumiałam swój największy błąd, nigdy nie rozmawiałam z synami o śmierci Ani. Nie zważałam na ich ból, bo byłam zaślepiona swoim bólem, a oni tak bardzo cierpieli i jeszcze bardziej mnie wtedy potrzebowali. Jaka ja byłam ślepa! Przecież mogłam na zawsze stracić chłopców. Tak niewiele brakowało... Pomogła nam ta rozmowa w sylwestrowy poranek, były łzy i głęboka cisza, a potem.... zabawa „podaj dalej” wymyślona przez Adasia. To były piękne chwile i na zawsze pozostaną nam w pamięci.
Nauczyliśmy się wszyscy mówić otwarcie i szczerze o śmierci Ani. Adam nawet ofiarował Ani w noc sylwestrową najładniejszy zestaw fajerwerków, i jeszcze z taką zazdrością powiedział, że Ania widzi wszystkie fajerwerki lepiej bo z Nieba.
Dzień sylwestrowy uświadomił mi jak ważna jest rozmowa, jak ważna jest bliskość drugiego człowieka, jak cenne jest życie. Tylko dlaczego dowiadujemy się o tym jak je tracimy? Błędne jest zamykanie się w swym bólu. Takie powiedzenie, „że sobie radzę” jest oszukiwaniem samego siebie, zgrywaniem osoby twardej przed otoczeniem, bo przecież w środku czuje się zupełnie inaczej. To stwarzanie pozoru osoby twardej, silnej, działa tylko jakiś czas, do momentu kolejnego wspomnienia o kimś cennym. A wtedy wszystko siada, cała ta otoczka twardości opada, tak jak po rozłupaniu orzecha, zostaje tylko samo wnętrze. Wnętrze słabe, wołające o pomoc. Cenna jest wtedy pomoc osoby, która to wnętrze spostrzeże, nie wykorzysta naszej słabości i nie będzie igrać, ani manipulować naszym bólem.
Takim orzechem byłam i ja. Myślałam, że to dobre wyjście: na zewnątrz silna, opanowana, mocno stąpająca po ziemi… Solidną zbudowałam skorupkę!. Niedostępną dla... prawdy, prawdy o sobie samej. A wnętrze? Lepiej było go nie obnażać. Lepiej, nie oznaczało wcale dobrze! To było złe podejście do życia. Ale cóż mogłam na to poradzić? Skąd mogłam o tym wiedzieć? Przecież nie codziennie umiera dziecko, ktoś bardzo bliski. Nie ma żadnej nawet szkoły, która by uczyła jak się zachować po śmierci, jakimi kierować się zasadami, uczuciami aby nie zwariować. Uczy nas dopiero własne doświadczenie, własne przejście przez wszystkie etapy bólu i pustki. Przeszłam to wszystko i ja... zdobyłam, jakąś umiejętność, ale czy aż na tyle dobrze opanowaną, by móc się z tym pogodzić? Móc dalej żyć? Nie mam odpowiedzi na to pytanie. Nie wiem co da mi kolejny dzień, na co mogę liczyć. Ale w tym życiowym doświadczeniu nauczyłam się jednego... jak ważna jest obecność drugiego człowieka. Spotkałam takiego... A wszystko się zaczęło od pewnego spotkania, to co teraz mam zawdzięczam tej osobie. Pewnie jest tu wśród nas...
Witaj Agatko. To ty zapoczątkowałaś, „zasiałaś we mnie na nowo”. To kim jestem teraz zawdzięczam w dużej mierze Tobie. Nie ma przypadków w życiu, to co mnie spotkało było celowe. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z działalności Boga w naszym życiu, nie doceniamy Jego troski, starań o nasze dobro. Upatrujemy tylko w nim Ojca każącego, Ojca surowego, a przecież Bóg pragnie tylko naszego dobra i szczęścia. Stawia na naszej drodze ludzi, ludzi którzy nam pomogą. Chciejmy tylko ich zauważyć, usłyszeć. Taką osobą w moim życiu jest Agata. Agatę znam z hospicjum, obdarzyłam ją zaufaniem, mimo iż się tak dobrze nie znałyśmy. Agata, pomogła mi wyjść z bólu... ale jak? Kazała mi pisać! Kazała mi wziąć długopis, kartkę i pisać. Pomyślałam wtedy... durne to, ale aby nie sprawić przykrości Agacie, zaczęłam pisać. Nie było to łatwe, przecież miałam pisać o tym, co mnie boli. Pisałam, ale bez przekonania o słuszności tego co robię. Z upływem jednak czasu, jak zapisywałam kolejne kartki, dotarło do mnie, że to mi pomaga. Kartki nie były przepełnione bólem, ale nadzieją. To mój ból zamienił się w nadzieję. Pisałam dalej i tak powstała książka – książka „Promyczek”.

„Nie cały umieram...” Śmierć nie kończy wszystkiego, ale daje początek nowego. Dla mnie śmierć Ani dała życie, nowe życie, dała mi dar pisania. Po książce, zaczęłam dalej pisać, czułam taką potrzebę, pojawiły się także oznaki zachęty ze strony innych ludzi, abym kontynuowała pisanie. Stałam się im potrzebna. Tak jak ja kiedyś potrzebowałam innych, tak teraz ktoś szukał mnie... a oto niektóre ich wypowiedzi:
„...Twoja książka, chociaż mówi o bolesnych doświadczeniach jest przepiękna, bo pisana sercem, które doświadczyło największego bólu, jakiego może doświadczyć serce matki. Jest świadectwem twojej ogromniej wiary, miłości i nadziei mimo cierpienia. Rzadko spotykam ludzi o tak głębokiej wierze o pokorze wobec wyroków boskich. Dzielisz się z nami tym niezwykłym doświadczeniem Bożej Miłości i nie wiesz nawet jak bardzo to jest dla nas ważne.” - Forum Kropelka Wiary. 07.05.2006. efka.
„... Dziękuję za Twą piękną książkę. Skończyłam właśnie jej czytanie.... Będę do niej wracać, to wiem... z wielu względów będę do niej wracać.” – Forum Kropelka Wiary. 05.08.2006. Małgosia
W momencie gdy zaczynałam pisać, nie byłam świadoma tego, jaki to da skutek. Nie wiedziałam, że z czasem będzie mi za mało książki, że powstaną rozważania, że ktoś utworzy forum, że komuś ciągle będę potrzebna. A przecież w chwili śmierci Ani czułam się już nikomu nie potrzebna, skończyło się moje zabieganie o kogoś, moja troska i choć obok byli synowie, to nie potrafiłam ich włączyć w me życie. Teraz już potrafię! Najpierw musiało jednak bardzo zaboleć, aby to docenić i zauważyć, że obok są osoby, które najbardziej mnie potrzebują i które zarazem mnie wspierają. Tak jest do dziś. Śmierć mi nic nie zabrała, w wręcz przeciwnie dała mi o wiele więcej, dała mi siebie, dała mi innych…

„Ja nie umieram, ja wchodzę w życie...” – tak pisała św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Teraz dopiero zaczyna się życie. Dziś widzę, że te słowa mają swe potwierdzenie w życiu. Będąc z Anią, uczyłam się miłości, pokory, cierpliwości, chłonęłam Boga i Jego naukę płynącą z Krzyża. Ania była takim odzwierciedleniem tego co najpiękniejsze, tego co bezcenne. Dotykałam Miłości przez duże „M”. W chwili jej śmierci... bałam się że to utrącę, że ten kontakt zostanie przerwany, że nagle zostanę sama. Tak nie jest. Owszem czegoś mi brakło, brakło mi jej ciepła, uśmiechu, dotyku, ale są przecież wspomnienia, te bolesne, ale i te piękne, one wyryły mi jej twarz w sercu. Ale życie toczyło się dalej. Synowie upominali się wciąż o mamę. Musiałam żyć tylko dla nich. W tym momencie odkryłam, że miłość wyuczona przy łóżku Ani wciąż trwa. Ona nie umarła wraz z nią, a co więcej teraz wydaje owoce, ten promyk, który Ania miała w sobie wciąż świeci, wciąż ociepla serca. Takim promykiem jest „Forum”. To strona internetowa na której można zamieszczać wypowiedzi na temat różnych problemów związanych z wiarą, a zalążkiem tego było zamieszczenie książki „Promyczek”, a potem rozważań, które są głównym przedmiotem dyskusji na forum. Powstało ono niedawno, bo w maju. To jeszcze „dziecko w powijakach”, ale jak bardzo jest już potrzebne dla innych świadczą wypowiedzi, tych którzy tam są i piszą:
Ks. Michał – „Jestem wdzięczny Bogu, że mogę uczestniczyć w tworzeniu Kropelki Wiary. Forum , które daje wszystkim tak piękne świadectwo wiary, nadziei i miłości.”
Ks. Krzysiek – „Odczucia z Forum? Uczę się! Uczę się życia! Uczę się cierpienia! Uczę się pokonywania wewnętrznego żalu i bólu, który jest ponad siły człowieka! Poznaję ludzi (ich sytuacje) na widok których można często tylko łzę otrzeć bo każde słowo jest za małe i nie ukoi cierpienia! Uczę się małości ludzkich wysiłków i wielkości Boga! Cieszę się z każdej pogodnej myśli i współcierpię z cierpiącymi. W szczególny sposób widzę, że życie to przemijanie, szybkie przemijanie! A My walczymy, żeby nie załamać się pod ciężarem problemów. Uczę się współczucia, ponieważ uważam, że coraz mniej tej cechy w naszych sercach. Współczucia, zrozumienia, pomocy, dobrego słowa i ciepłego uśmiechu - jak się okazuje najcenniejszych darów jakie dajemy drugiemu człowiekowi!
Ewa – „Forum Kropelka wiary to niezwykłe miejsce. Przychodzą tam różne osoby, by podzielić się przemyśleniami na temat Boga, życia, różnych problemów. To niezwykłe, że w dzisiejszych czasach dzięki takiemu forum można porozmawiać na temat wiary i wspierać się wzajemnie. Jest to pewien sposób na życie, który pomaga przezwyciężyć trudności. Dyskusje, rozmowy, wymiana poglądów, modlitwy i rozważania pozwalają niejednemu z nas, odwiedzających to forum stać się lepszym i bogatszym duchowo człowiekiem. Czasami wystarczy tylko miłe słowo, dobra rada lub fragment wiersza, by poczuć się lepszym i bardziej wartościowym. Dobrze też mieć świadomość, że ktoś o mnie myśli i zawsze poda rękę w trudnych chwilach, że można podzielić się z kimś zarówno troskami jak i radościami. Myślę, że forum i kontakty z jego uczestnikami w pewnym sensie wpływa na życie każdego, kto chociaż przez chwilę tam był. Na pewno zmieniło życie Renaty, bo czuje się potrzebna. To, co robi jest bardzo wartościowe i potrzebne. Nie znam drugiej takiej osoby, która by tak potrafiła. To jest niezwykła postawa i rzadko spotykana w dzisiejszych czasach, kiedy ludzie przyzwyczajeni są do wygodnictwa i lenistwa duchowego. Traktują Boga, jak „złotą rybkę”, która ma spełniać życzenia na żądanie. A kiedy nagle zsyła jakieś nieszczęście, to Go przeklinają i posądzają o brak miłosierdzia. To, co dla jednych jest końcem wszystkiego, bo po stracie dziecka kończy się ich świat, dla Renaty jest początkiem nowej drogi. To, co pisze do nas jest świadectwem wielkiej wiary i pokory wobec doświadczeń, które zsyła nam Bóg.”
Joanna – „Postanowiłam tą drogą podziękować Ci za Twoją pracę, choć trudno te natchnienia nazwać pracą. Dla Ciebie są koniecznością tak jak oddychanie. Tak właśnie nazywam w myślach Twoje kolejne rozważania.. "natchnienia Renaty" Dziękuję Ci, że pozwoliłaś mi poznać Twoje życie. Jak każdy oglądający zbiorową fotografię szuka na niej siebie, tak ja szukam w Twoich rozważaniach mojej drogi... i moich błędów. Teraz już wiem, że wobec konieczności stykania się ze śmiercią o wiele łatwiej zapanować nad własnym życiem, ze świadomością istnienia Boga. Jak wiesz nie było to dla mnie takie oczywiste. Ale teraz życie i śmierć mają dla mnie inny wymiar. Nie zawsze zgadzam się z Tobą, nie zawsze chcę je czytać, wiesz dlaczego... ale wracam do nich i podpatruję, jak z uporem nawlekasz słowa Ewangelii na własne trudne życie, jakbyś wołała "nic bez Boga".
Tadeusz – „Pytasz Renato o sens istnienia tego forum. Myślę, że każdy błąkający się po sieci internetowej szuka jakiegoś potwierdzenia siebie, swoich marzeń, wyobrażeń, dążeń do czegoś czasami bliżej nie sprecyzowanego. Tu można znaleźć inne spojrzenie na jakiś temat, jest kontakt z drugim człowiekiem, choć tylko wirtualny. Ale przecież po drugiej stronie tej maszyny (jeśli można tak nazwać komputer) jest żywy człowiek, ze swoimi problemami, wątpliwościami, całym bagażem dotychczasowego życia, z którym często nie może sobie poradzić. I chyba najważniejsze, to tworząc tutejszą wspólnotę, możemy modlić się za siebie wzajemnie. To siła, o której nie należy zapominać. Jeśli zabraknie modlitwy, zabraknie i tego ducha Bożego, który pośród nas tu krąży. Dla mnie osobiście to kolejny krok naprzód w moim własnym pojmowaniu Boga i człowieka.”
Renia – „To forum to dla mnie kropelka wiary, o którą prosiłam w modlitwach. To oaza dla spragnionych obecności Boga, szukających Go na rożnych krętych drogach i odkrywania Jego obecności w trudnych chwilach życia. To przystań gdzie przychodzicie dzielić się Jego miłością, bo nie da się nie zauważyć, że to sam Pan krzyżuje drogi swych dzieci, aby mogły się spotkać wspierać modlitwą doświadczeniem, podnosić. To miejsce do którego przychodzą serca zmęczone, utrudzone, niedoskonałe, aby ujrzeć promyczek nadziei, który pozwoliłby im się wzbić, nabrać wiatru w żagle lub wypłynąć na głębię.”
To tylko niektóre wypowiedzi. Wiele jest tam takich, noszonych tylko w sercu. Przenikają się nawzajem, wymykając się nieśmiałym uśmiechem na usta. To życie mimo, że to tylko internetowe, mimo, że rzadko się spotykamy w życiu realnym, to jednak łączy nas. Łączy nas wiele - życie, nadzieja, miłość... Bóg. Ania, która żyje w tak wielu sercach, obecna jest w każdym domu. Niesie ten promyk nadziei na jutro, na nowy dzień. To tylko poświadcza, że mimo śmierci, tak naprawdę nie odeszła. Żyje w nas, w każdym, kto odwiedza Forum, kto nawet tylko ukradkiem zagląda na nie. Zawsze jednak znajdzie tam coś dla siebie - słowo i nadzieję, tak bardzo potrzebną na każdą chwilę dnia.
Stefan w swojej wypowiedzi pisze, że jest wdzięczny Bogu za kontakty na forum. Jest to dla niego niezwykłe doświadczenie i na pewno nieprzypadkowe. Kieruje wiele ciepłych słów pod moim adresem i łączy się ze mną zarówno w moim cierpieniu, jak i w działalności nazywając ją "owocem duchowym". Dostrzega moją przemianę duchową po lekturze książki "Promyczek" i przyznaje, że sam miał podobne doświadczenia kilka lat temu, bo też stracił dziecko. Uważa, że ta książka może być wielką pomocą dla ludzi, którzy też przeżyją cierpienie i śmierć bliskiej osoby. Pisze też, że rozważania fragmentów Ewangelii, które zamieszczam na forum ukazują głębię mojego życia duchowego i poprzez to karmię innych swoimi przemyśleniami. Uważa też, że forum zawiera wiele wartościowych i interesujących treści dla ludzi w różnym wieku i różnego pochodzenia. Każdy może tu znaleźć coś dla siebie, a także zostawić cząstkę swej głębi duchowej. Stefan pisze też z wielką radością: „Ponad 120 osób zalogowanych. A iluż codziennie odwiedza to Forum, jako gość, nie będąc tam zalogowanym! Czyż to nie wspaniałe? Jakież to piękne, cudowne wykorzystywanie nowoczesnych środków przekazu, do niesienia Boga innym".


Co dała mi śmierć? Odebrała dziecko... i dała ludzi, zaś synom zwróciła mamę. A mi? Mi dała ogród...

wejdź do mojego ogrodu
otrzyj ze skroni kurz dnia
sandały zostaw na progu
usiądź i słuchaj
dla ciebie ta melodia ciszy
dla ciebie strumień wody życia
tu rosną kwiaty mądrości
ich woń otuli twe serce
a powiew nadziei osuszy
każdą cierpienia łzę
gdy wyjmiesz ostatni kolec
z szarganej bólem duszy
poczujesz zapach chleba
w którym ukryła się Miłość
i odtąd zawsze już będziesz
łamać ten chleb i dawać
nie chcąc nic w zamian.
Ewa. Dla Reni


„Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą...” – pisał ks. Twardowski. Moje życie, mój dom, to jest to co teraz mam. Mój nowy dzień, żyję tylko nim, radością dzieci, pozdrowieniem na forum, emailem z sercem w środku. To aż nadto. A wszystko to zawdzięczam ...śmierci, tej Pani, co wchodzi ukradkiem w nasze życie i zabiera nam to, co najbardziej cenne. Teraz mój dzień... to ja, Maciek i Adam, akwarium z rybkami, poszukiwanie pracy, realizowanie się na studiach, moje nocne pisanie...
To życie, wyjęte z ram Śmierci i osadzone w ramy Nadziei. Życie, co zna swą wartość, co biegnie ku Niebu.
To Ania? To ta, co nauczyła rozpalać płomień miłości, nie byłoby mnie tu gdyby nie ona, nie byłoby książki, forum, gdyby nie jej śmierć.
Bóg?... dawca wszystkiego, nawet śmierci, Bóg dał – Bóg zabrał, zabrał dając więcej.
A ja, my? Cóż... pozostało nam tylko kochać, kochać mimo wszystko, mimo bólu, mimo cierpienia. Kochać... aby potem móc powiedzieć... „Kocham Cię, uczyniłam wszystko, biegnij...”. Tylko czasami łza potoczy się po policzku... łza, co zna cały ból i pustkę... łza, która nie jest oznaką mojej słabości, ale dowodem na to, że moje serce nie wyschło i nie stało się pustynią, łza co ukoi smutek bólu i cierpienia.
Łzy... rano, bo skończył się sen, bo Ona odeszła ... puste miejsce przy stole, nikt tam nie siada ...wieczór, bo gdzieś przemknęła Jej koleżanka z tornistrem na plecach ...wieczór, bo nie słychać czytanej bajki, bo nie gra Jej ulubiona płyta.
Noc... cichy płacz, bo nie słychać Jej oddechu, bo nie potykam się o rozrzucone zabawki, bo nie słychać Jej szczebiotu i uśmiechu.
Tylko cisza... nie ma już w nocy: Mamo pić ...już nie.
Płacz.... na fotelu siedzi lalka, czeka na Jej ręce co wezmą ją na spacer,
łzy... czeka miś, którego już nie przytuli.
Kropla łzy spadająca na Jej zdjęcia, kropla łzy co spada na skrzydła Anioła, ulubiony Jej Aniołek bo ma skrzydła z piór... tylko łzy... ...tylko to mi pozostało... Boże, przytul mnie...


Zakończę, tę wypowiedź wierszem...

Zakurzył się świat
Zginęło światło
I tak trwam
I nie chcę odejść
I nie mogę zostać
Walczę z Tobą
Sycząc i plując nienawiścią
Udając...
Oddając...
Zasypiam aby zapomnieć
Uciekam, żeby móc wrócić
Umieram, żeby znów się
Narodzić 


  Temat Autor Data
*  Śmierć dająca życie... mamaanulki 14-12-2006 21:34
  Re: Śmierć dająca życie... monika14 14-12-2006 22:42
  Re: Śmierć dająca życie... Magdalena 18-12-2006 03:19
  Re: Śmierć dająca życie... qlka 18-12-2006 13:05
  Re: Śmierć dająca życie... AsiaS 06-01-2007 22:27
  Re: Śmierć dająca życie... ola 07-01-2007 00:10
  Re: Śmierć dająca życie... Wera 27-11-2009 15:03
  Re: Śmierć dająca życie... atusia13 27-11-2009 15:51
  Re: Śmierć dająca życie... kulkry58 18-02-2010 07:48
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora