dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ROZMOWY O WIERZE
Nie jesteś zalogowany!       

Re: Granica wytrzymalosciHits: 464
Alicja  
12-12-2005 16:15
[     ]
     
Czekam na wyrok - informację o tym, czy moja córka ma zespół PW. Przez pierwsze 3 dni cały czas płakałam, bo choć dane zdobyte z internetu nie mówią, że dziecko umrze, ale mówią wystarczająco, aby czuć się bezsilnym. Ktoś gdzieś napisał, że uświadomienie sobie tego, że ma się dziecko kalekie, to umrzeć i wejść w inny świat. Ja do tego innego świata się nie pchałam. Zastanawiałam się jednak nad tym, jak to jest: Bóg daje przecież tyle, ile można unieść, więc dlaczego ja nie mogę sobie z tym poradzić?
I po pewnym czasie dotarło do mnie, że ja tak cierpię (nie byłam w stanie się uspokoić), bo ... sama sobie dodaję cierpienia. I to była prawda: na dzień dzisiejszy jest dokładnie to co mam - czekanie, pewną wiedzę, którą mogę już dziś wykorzystać, ale ja dokładałam do tego ciężaru wyobraźnię jak to będzie, że będzie strasznie, widziałam nasze życie za kilka - kilkanaście lat, gdy z mężem będziemy starzy, a nasze dziecko nie będzie samodzielne; co mamy zrobić, gdy nie będzie stać nas na leki wspomagające; jak sobie poradzimy, gdy nasz dotychczasowy styl życia drastycznie kłóci się z potrzebami dziecka z zespołem PW.
I to ta wyobraźnia powodowała, że ciężar był nie do uniesienia. Już wiem, że to nie Bóg mi dał TAKI ciężar. To ja sama go sobie dołożyłam ponad moje siły. Teraz, gdy "nadmiar" odrzuciłam, zaczynam w miarę normalnie żyć.
Nie straciłam dziecka, nie poroniłam, więc nie mogę dokładnie powiedzieć, jak to jest, ale może ten ciężar, który niosą mamy po stracie dziecka, może on też jest ZA DUŻY, bo sami go sobie zwiększamy?
NIe chcę powiedzieć, że strata dziecka nie jest bolesna, trudna, ciężka. Chcę tylko powiedzieć, że skoro Bóg nie daje nam więcej niż jesteśmy w stanie unieść, to może coś zgubiono po drodze.. świadomość, że koniecznie potrzeba nam Jego pomocy, aby przeżyć tą stratę; może nawet jest modlitwa itd. ale działa jak u mnie wyobraźnia, która nie pozwala zapomnieć o swoich oczekiwaniach względem dziecka..
Nie wiem. Piszę, bo są to ostatnie moje przemyślenia na ten temat w kontekście mojego oczekiwania na wynik badań.
Dziś również dotarło do mnie, jak kruche jest życie ludzkie: wystarczy niewielki błąd, a dziecko rodzi się z chorobą genetyczną; nie rodzi się, bo umiera w łonie matki; rodzi się zdrowe, aby za kilka lat stać się nieuleczalnie chorym dzieckiem, wegetującym w szpitalu.. My sami też nie wiemy co stanie się z nami za dzień, dwa, rok. Nie zmienia to oczywiście sytuacji, ale pokazuje ją w nieco innym, szerszym świetle.
Dziś koleżanka mówiła mi, że przy dziecku chorym można nauczyć się kochać bezinteresownie, bo kocham go za to, że jest, a nie razem z jego osiągnięciami, których tutaj nie ma za wiele. Powiedziała też spokojnie, że nie wiadomo jaka będzie przyszłość, czy wiele lat z chorym dzieckiem, bo dzieci przychodzą i odchodzą. Trochę mnie zmroziło, że moje chore dziecko mogłoby umrzeć, ale uświadomiłam sobie, że faktycznie, śmierć jest wśród nas. Nie ma co zamykać na nią oczu, nie jest straszna, ale jest normalną rzeczywistością, która nas dotyczy. Dziecko może umrzeć zawsze - zdrowe czy chore. Jeśli mam świadomość, że życie jest tylko chwilą tu na ziemi, ale tu się nie kończy, to mam świadomość tylko czasowej rozłąki, ale nie straty na zawsze. 
_aalicja

  Temat Autor Data
  Granica wytrzymalosci Elwira 09-12-2005 13:20
  Re: Granica wytrzymalosci ewamonika1 09-12-2005 13:46
  Re: Granica wytrzymalosci basiamamalaury 09-12-2005 18:13
  Re: Granica wytrzymalosci Elwira 09-12-2005 19:45
  Re: Granica wytrzymalosci Awena 25-02-2006 22:37
*  Re: Granica wytrzymalosci Alicja 12-12-2005 16:15
  Re: Granica wytrzymalosci Elwira 14-12-2005 10:43
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora