dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ROZMOWY O WIERZE
Nie jesteś zalogowany!       

Re: czy oni pojda do nieba???Hits: 262
buleczka  
26-07-2008 10:37
[     ]
     
Jak pogodzić to z życiem codziennym? Jak zrozumieć że Bóg chciał dobrze? Jak wytłumaczyć matce, której pęka serce? Bardzo ciężko.
Po śmierci Tomcia byłam pełna złości i nienawiści do wszystkich. No bo niby dlaczego mój Synek, przecież był zdrowy. Nie miał grypy, sepsy, ospy itp. (nie ważne że brakowało mu pół dolej części twarzy, która nie rozła tak samo jak nie rosły i nierozwijały się jego drogi oddechowe). Był ślicznym pulpecikiem, maleńkim, wesołym i rozkosznym. Mieliśmy tylko pojechać na operacje i wrócić. Miały być chrzciny, spacery jak dawniej, miał iść do szkoły, komunii, przyprowadzić dziewczynę do domu i wziąść ślub, miały być wnuki. A tu zamin tego przyszło mi zastanawiać się jak powiedzieć mężowi że Tomcio zmarł, jak zorganizować transport w Warszawy do Łodzi, jak ubrać do trumienki i w którym grobie pochować mojego Synka. Do tego doszła jeszcze sekcja zwłok i odbiór Tomcia z prosektorium. Pewnie że nie tak to wszystko miało wyglądać. Nie tak miało być.
Pewnie że pałałam wściekłością chociażby do mojej siostry - jedno dziecko miała przez przypadek i miała je gdzieś przez 3 lata, potem poznała nawego faceta a z mężem się rozwiodła, nagle stała się kochającą mamą, wzieła drugi ślub i ma syna. Oboje zrowi. Moja koleżanka ma nieślubne dziecko z przypadkowym kolesiem. Też zdrowe. Jedna i druga spały z kim i gdzie popadnie, piły i imprezowały. Znam więcej takich przykładów. I niby gdzie tu sprawiedliwość?
Pewnie że byłam wściekła na lekarzy, bo były tam dzieci w gorszym stanie i z większymi niż Tomuś wadami (widocznymi). Więc czemu je uratowali a mojego Synka nie.
Właściwie to ja od samego początku podzieliłam wszystko na dwie części. Jedna to była wada Tomcia - prawdziwa rzeczywistość medyczna, jej zagrożenia, ryzyko i skutki. Wiedziałam wszystko alsolutnie wszystko. A druga to ta moja matczyna. W tej Tomcio był dla mnie zdrowym dzieckie z brudką w połowie policzka, zamiast na środku jak u wszystkich. W tej części za "chorobę" uważałam jedynie przeziębienie, grypę itp. Tak może to chore ale tak było łatwiej.
Po śmierci Tomcia w mojej głowie pozostała jedynie ta moja rzeczywistość, i przez nią patrząc na Tomcia nie potrafiłam się pogodzić z jego śmiecią. Pamiętam, że kto tutaj na forum napisał mi "jest ci łatwiej bo twoje dziecko było śmiertelnie chore, obciążone wadami a moje miało tylko zapalenie płuc". Wściekłam się bo przecież Tomcio był zdrowy. Ale to skłoniło mnie do myślenia.
Wiesz mi bardzo dużo czasu zajeły przymyślenia. Tomcio był chory i to od samego początku śmiertelnie chory - tylko ja nie chciała w to wierzyć.

Jak zrozumieć Boga? Nie wiem czy to możliwe.
Ja zwasze uważałam że nie nadaje się na matkę i że nie powinnam mieć dzieci, choć zawsze je uwielbiałam. Po ślubie czekaliśmy z mężem na dziecko, trzy lata. Prosiłam Boga by pozwolił mi zobaczyć te dwie kreseczki na teście i udało się. W dniu imienin mąż kazał mi zrobić test. Zrobiłam bez entuzjazmu (tyle ich już było i nic). I były te kreseczki. Ale ja jak niedowiarek pobiegłam do lekarza sprawdzić czy napewno - fasolka miała kilka dni i serduszko jeszcze nie biło. Błagałam Boga aby pozwolił nam zobaczyć to bijące serduszko naszego malucha, chociaż tyle. I zobaczyłam (męża nie wpuścili). Prosiłam więc Boga żeby pozwolił mojemu mężowi zobaczyć synka (chciałam synka) choć tyle starczy nam do szczęścia. Poszliśmy na wizytę w 15 tyg. nie było tętna. Prosiłam Boga żeby zostawił nam malucha, że jeśli musi go zabrać to jeszcze nie teraz. Po jakimś czasie wróciło i wzieli nas na usg żeby pokazać na monitorze dzidziusia - był chłopiec. Cieszyliśmy się i mówiliśmy że nie ważne czy synek będzie chory czy zdrowy ważne żeby był z nami, zaopiekujemy się nim i będziemy kochać. Na usg w 20 tyg. było za dużo wód płodowych i za mały żołądek. W 23 tyg. było duże cofnięcie żuchwy. Lekarz wyjaśnił co i jak - w najgorszym wypadku cofnięcie było by olbrzymie wraz z asymetrią twarzy i dróg oddechowych oraz niedorozwojem. Nie chcieliśmy wierzyć a na usg tego nie widać. Więc niemyśleliśmy o tym, w pewien sposób zapomnieliśmy. Prosiłam tylko Boga aby Tomuś nie udusił się przy porodzie tak jak mówił lekarz, żebym mogła go przytulić, przewinąć i wyjść z nim na spacer. Na porodówce byłam długo, niechciały mi odejść wody a akcja porodowa trwała, prosiłam o cesarkę ale lekarz powiedział że teraz to już się nie da - bo albo ja albo dziecko, straciłam świadomość na 40 min. to było jak moment, pamiętam, że otworzyłam oczy i było ciemno, czarno i taka mała gwiadeczka na końcu i wtedy usłyszałam głosy położnych "kogo ratować matkę czy dziecko, nie ma ojca nie ma kogo spytać...". Powiedziałam matkę i dziecko bo tata sam nie da sobie rady z chorym Tomciem i nie zmienia pampersów. Prosiłam Boga żebyśmy to oboje przeżyli. Zobaczyłam 5 położnych i dwóch lekarz, znali naszą grupe krwi i trzymali ją przygotowaną. Tomuś urodził się, rozpłakał i nie udusił. Był jak mały codowny aniołek. Miał skrzywioną bużkę i krótszą żuchwę. Myślałam jak moje maleństwo się nacierpi i prosiłam aby Bóg się zlitował, oszczędził mu tego i pozwolił jakoś wyleczyć. Tomcio zaczoł się dusić językiem (przy jedzeniu wpadał mu do środka). Pomyślałam Boże nie teraz, jeszcze nie teraz dopiero raz go trzymałam. I zaczoł oddychać i zaczeliśmy go karmić sondą zamiast butelką - dla bezpieczeństwa. To zatykanie dróg oddechowych językiem nasilało się z wiekiem coraz bardziej. Za każdym razem prosiłam Boga nie teraz bo... I zawsze się udawało. Tomek zawsze wracał. Zawsze było tak że jak Mój Synek płakał po wymianie rurek w nosku ja prosiłam Boże pomóż, zlituj się nad moim dzieckiem i oszczędź mu cierpienia. A potem Tomcio się dusił i ustawała akcja serca. Ja prosiłam Boże oddaj go a on wracał.
Widzisz ja wiedziałam że z Warszawy wrócę sama, że tracheostomia przyniesie śmierć - dawali niewielkie szanse na przeżycie. Błagałam Boga żeby przeżył i przeżył. Był taki wściekły, rozżalony i zły, umęczony i strasznie napuchnięty, a jego oczy miały w sobie jakieś błaganie. Dali mu zastrzyk na uspokojenie i spanie. Usnoł a ja czułam że muszę pozwolić mu odejść bo jemu jest tu źle. Głaskałam go po główce I wtedy pierwszy raz powiedziałam po ośmiu miesiącach - powierzam ci moje dziecko a ty wybierz dla niego bezpieczną drogę, daj mu szczęście i radość, weś mojego syna do siebie jeśli nie ma najmniejszego sposobu na szczęśliwe życie tutaj. Tej reanimacji Tomuś nie przeżył.
Być może żeby obejść potrzebował mojej zgody i na nią tak długo czekał.

Wiem, ze to najlepsze dla mojego Tomcia ale nie oznacza to że jest to najlepsze dla mnie. Cieszę się szczęściem mojego Syna, wybrał swoją drogę, wolał życie z Matką Boską i Bogiem to ja muszę to uszanować, szanuje i cieszę się. Ciężko mi się z tym pogodzić bo bardzo za nim tęsknię.

Pytałaś o jego mamę. Gdybyś powiedziała mi w lutym, po śmierci Tomcia, że dobrze się stało, bo był chory i niedotleniony, i byłby opóźniony (choć to prawda po tracheo) to bym cię zwymuślała i wywaliła za drzwi. Wtedy to mnie wszystko irytowało. Daj jego mamie czas i dużo rozmów to pomaga. Najpierw musi minąć złość.

Pytasz czemu dwa razy w roku? Ja pytałam czemu mój Tomcio był obciążony wodą 1:1 000 000, obciążoną na drogach oddechowych, których się nie operuje.

Obiecał jej miłość. Myślałam kiedyś jak bardzo on za nią tęskni, jak bardzo mu jej brakuje? Jakie czuł wyrzuty z powodu jej śmierci? Jakie myśli siedziały w jego głowie? Jak bardzo sie obwiniał? Napewno czuł, tak jesteśmy stworzeni że zawsze czujemy się winni.

Ja dwukrotnie uniknełam śmierci od czasu odejścia Tomcia. Najwidoczniej w oczach Boga mam tu jeszcze coś do zrobienia i mam dla kogo żyć. Choć serce pęka mi z bólu i tęsknoty. 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

  Temat Autor Data
  czy oni pojda do nieba??? siostraikolezanka 22-07-2008 23:55
  Re: czy oni pojda do nieba??? buleczka 23-07-2008 23:14
  Re: czy oni pojda do nieba??? siostraikolezanka 25-07-2008 17:00
  Re: czy oni pojda do nieba??? buleczka 25-07-2008 19:11
  Re: czy oni pojda do nieba??? siostraikolezanka 26-07-2008 02:09
*  Re: czy oni pojda do nieba??? buleczka 26-07-2008 10:37
  Re: czy oni pojda do nieba??? iwonab 28-07-2008 08:52
  Re: czy oni pojda do nieba???-iwonab buleczka 28-07-2008 13:47
  Re: czy oni pojda do nieba??? iwonab 28-07-2008 14:03
  Re: czy oni pojda do nieba??? buleczka 28-07-2008 21:46
  Re: czy oni pojda do nieba??? Karolinka 24-09-2008 13:08
  Re: czy oni pojda do nieba??? siostraikolezanka 28-07-2008 23:47
  Re: czy oni pojda do nieba??? siostraikolezanka 28-07-2008 23:52
  Re: czy oni pojda do nieba??? buleczka 03-08-2008 11:27
  Re: czy oni pojda do nieba??? - c.d. buleczka 03-08-2008 16:43
  Re: czy oni pojda do nieba??? buleczka 03-08-2008 11:25
  Re: czy oni pojda do nieba??? im 06-08-2008 10:09
  Re: czy oni pojda do nieba???im Aleksandra Pietrzyk 06-08-2008 16:16
  Re: czy oni pojda do nieba???-im buleczka 09-08-2008 00:44
  Re: czy oni pojda do nieba???-im siostraikolezanka 09-08-2008 02:05
  Re: czy oni pojda do nieba???-mama Tomcia im 09-08-2008 17:14
  Re: czy oni pojda do nieba???-mama Tomcia buleczka 12-08-2008 12:08
  Re: czy oni pojda do nieba???-mama Tomcia im 12-08-2008 13:33
  Re: czy oni pojda do nieba???-mama Tomcia buleczka 12-08-2008 21:30
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora