Kalino, bardzo, bardzo współczuję śmierci Matyldy. Śmierć dziecka jest taka bezsensowna, a zycie po niej tak trudne. Wydaje się, że życie jest ponad nasze siły i potrzeba dużo, dużo czasu (nie dni, a miesiące i lata), żeby nasza rozpacz nieco się uspokoiła, a smutek stał się mniej obezwładnający. On zostaje juz na zawsze, ale bardziej jako tęsknota, żal i miłość. Twoja strata tak świeża, pamiętam, jak w pierwszych tygodniach po smierci mojego synka przetrwanie kolejnej godziny wydawało mi się ponad siły. I własnie czytanie o tym, a potem tez pisanie, jak inne osierocone matki radziły sobie w tych trudnych chwilach było jedynym wsparciem, dzięki temu nie czułam się taka osamotniona.
Nie wchodziłam tu przez kilka tygodni, ale chętnie porozmawiam Dużo sił Małgosia
|