Witam wszystkie aniolkowe mamy. Chcialabym opisac moja historie. W 27 tygodniu ciazy, dokladnie w Dniu Dzieci Utraconych tego roku dowiedzialam sie ze moje dziecko umarlo.Trzy dnim pozniej przyszla na swiat. Nie umiem sobie z tym poradzic. o Dalie staralismy sie ponad 2 lata. Po tym czasie trafilam do kliniki bezplodnosci, a przy badaniu usg lekarz stwierdzil ze mam polip, ktory natychmiast trzeba usunac. ustalono juz termin zabiegu kiedy test ciazowy wyszedl pozytywnie. Polip okazal sie moim dzieciatkiem. Dobrze ze planowana operacja nie odbyla sie... szczescia nie bylo konca. Nasza 6-letnia coreczka chwalila sie wszystkim kolezankom w szkole ze bedzie miala dzidziusia, jej wymarzonego. Codziennie gdy odprowadzalam ja do szkoly calowala moj brzuszek, mowila do niego.Byla tym bardziej szczesliwa gdy okazalo sie ze bedzie miala malutka siostrzyczke. Ciaza przebiegala prawidlowo. Choc mialam czasem silne bole brzucha lekarze i polozna uspokajali mnie ze to wina moich niestrawnosci i przepukliny pepkowej. Mieszkamy z mezem w Anglii, a tu nie daja zwolnien lekarskich z "byle powodu". Pracowalam wiec dalej. Pewnego razu w pracy zlapal mnie bardzo silny bol brzucha, natychmiast pojechalam do szpitala. Tam zrobiono ktg i wyslano mnie do domu. Kazali brac Gaviscon na zgage i niestrawonsc. Niecale 2 tygodnie po tym zdarzeniu moje dzicko przestalo sie ruszac. Wezwalam meza i znowu pojechalismy do szpitala. Tam po ktg i usg polozna powiedziala " there is no easy way to say, the baby has died" Ciagle to slysze... Trzy dni pozniej urodzilam mojego aniolka. Z sasiednich sal slyszalam placz innych dzieci, moje nie zaplakalo... To byl koszmar. Polozne Dalie umyly, ubraly i przywiozly do nas. Mielismy okazje by sie z nia pozegnac, spedzila z nami kilka godzin. Poloze na nasza prosbe wezwaly ksiedza, ktory zjawil sie bardzo szybko, odmowil z nami modlitwe i poblogoslawil naszego aniolka. Wsparcie personelu bylo niesamowite. Dostalismy nawet odbite slady nozek i raczek naszej coreczki. Wyszlismy ze szpitala, a Dalia pojechala na tydzien do Londynu na sekcje zwlok. w tym czasie musielismy zalatwic wszelkie formalnosci zwiazane z przewiezieniem jej do Polski i zorganizowaniem pogrzebu. W Polsce ksiadz odmowil odprawienie mszy z racji tego ze dziecko bylo niechrzczone. Niby jak mialam ja ochrzcic! Na pogrzeb przyjechala prawie cala nasza rodzina i wspolnie zegnalismy naszego aniolka. Wrocilismy do Anglii, nasza corka chodzi do szkoly, maz wrocil do pracy, ja jestem na urlopie macierzynskim. Bez dziecka. Nie wiem co mam zrobic z moim zyciem. Nie mam jeszcze odwagi wrocic do pracy i stawic czolo tym wszystkim ludziom, ktorzy jeszcze kilka tygodni temu cieszyli sie razem ze mna. Ciagle tez czekamy na wyniki sekcji... Tesknie za moim Aniolkiem...
Moje szczescie odlecialo...
Mama Nadii 6 lat I Dalii (*18.10.14) 27 tc
|