Wspomniałam dzisiaj ubiegłoroczne Walentynki z synusiem w brzuszku... Ponieważ byliśmy już wtedy po wstepnych przypuszczeniach wad rozwojowych to nie mieliśmy ochoty z mężem świętować. Pamiętam że wstapiłam do sklepu po truskawki i dostałam opakowanie gratis dla "maluszka w brzuszku", potem zrobiłam zwykły omlet z bitą śmietaną i truskawkami... i mimo strachu czuliśmy się szczęśliwi, myśleliśmy,że razem wszystko pokonamy... a jednak nie pokonaliśmy śmierci,która zabrała nasze jedyne dziecko...
"bo jak śmierć potężna jest miłość"
Ostatnio zmieniony 14-02-2014 18:54 przez AgniechaaS