Niestety miałam do końca nadzieję, że nasz synek Wojtuś jednak zostanie z nami, choć trochę dłużej, a może stanie się ten cud i zostanie na zawsze. Niestety jednak medycyna wygrała z nadzieją. Jak wielki i rozdzierający ból w sercu i nieprzenikniony żal mamy z mężem po stracie Wojtusia. Pisałam o nim wcześniej, o tym jak od paru miesięcy żyłam ze świadomością, że po narodzinach odejdzie od nas. Jego choremu serduszku nie można było pomóc, zbyt złożona wada serca nie pozwalała go naprawić nawet najlepszym lekarzom. Wojtuś urodził się 18 grudnia b.r., był śliczny, silny, i taki podobny do swojego taty. Przez dwa dni wszystko było dobrze, choć drżałam kiedy ten moment nadejdzie, pogorszyło mu się w trzeciej dobie, zaczął sinieć i miał problemy krążeniowo-oddechowe, lekarze byli bezsilni, a my mogliśmy tylko czekać i patrzeć jak gaśnie nasze dzieciątko w oczach. Odszedł od nas 21 grudnia w nocy, walczył długo... widocznie dobrze mu było z nami, leżeliśmy z nim w szpitalu i tuliliśmy w ramionach. Dziękujemy Ci Synku, że dałeś nam choć chwilę pobycia z Tobą, choć mamy teraz w sercach ból i żal
|