dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11)Hits: 772
Renata Driscoll  
07-07-2013 04:47
[     ]
     
Malutki urodzil sie w 2003 roku w malym szpitalu w gorskiej miejscowosci niedaleko Sydney. Wygladal na zdrowego. Pomimo tego, w dzien po jego narodzinach doktor poinformowal nas ze maly ma dziure w sercu and potrzebna jest opinia specjalisty. Nigdy wczesniej nie slyszalam o czyms podobnym, totez informacja ta byla szokiem z ktorym musialam sie stopniowo oswoic. Wkrotce udalismy sie z Krzysiem do Sydney na wizyte ze znanym i ponoc dobrym kardiologiem. Tam sie dowiedzielismy ze dziura w sercu to najczestsza wsrod wad wrodzonych serca i szczegolnie latwa do operowania, z 99% szansa na calkowite wyleczenie. Ciezar spadl mi z serca. Specialista zdecydowal sie narazie malego obserwowac gdyz czasami, aczkolwiek rzadko, takie szczeliny w sercu moga sie same zrosnac. Poza tym, przybytek na wadze byl pozadany,gdyz operacje sercowe maja wieksze szanse sukcesu kiedy dziecko jest nieco wieksze i silniejsze. Zdecydowalam zaufac temu ponoc pelnemu expertyzy specialiscie z duzym doswiadczeniem i serdecznym sposobem bycia. To zaufanie jednak nie powstrzymalo mnie przed codzienna samoedukacja o wadzie serca Krzysia. W trakcie czytania jak najwiecej o jego problemie dowiedzialam sie ze glownym zagrozeniem w przypadku takiej przegrodowej wady serca jest nadcisnienie plucne, bardo powazne powiklanie ktorego bardzo czestym, jesli nie jedynym, wynikiem jest smierc. Oczywiscie, ta informacja niezmiernie mnie zaniepokoila, totez bezzwlocznie skontaktowalam sie z kardiologiem malego. Maly mial wowczas 18 miesiecy, byl energicznym, bardzo pieknym dzieckiem. Specjalista upewnil mnie ze nadcisnienie plucne nie jest problemem w przypadku Krzysia, ze jest on kontrolowany w jego zakresie i nic nie wskazuje na to ze moglby byc nim zagrozony. Wiec nie ma powodu dla pospiechu z operacja. Postanowilam wiec juz o tym nie myslec, nie tracic glowy proznym zamartwianiem sie. Totez jakze ogromnym szokiem byla dla mnie wiadomosc, otrzymana niezaledwie po miesiacu od pojawienia sie po raz pierwszy moich obaw, ze maly ma nadcisnienie plucne i potrzebna jest natychmiastowa operacja. Operacja odbyla sie w dwa tygodnie po tej nowej diagnosie i wraz z nia usilna nadzieja na wycofanie sie nadcisnienia plucnego. Gdy po czterech miesiacach ECHO serca nadal wykazywalo zwiekszone cisnienie w plucach Krzysia, wstapienie z lekami okazalo sie konieczne. W miedzyczasie, maly nie sprawial wrazenia chorego. Wrecz przeciwnie, byl pelen zycia, radosci, ogromnej wrazliwosci i emocjonalnej dojrzalosci. Nieustannie zdumiewal nas swoja uczuciowoscia i swiadomoscia uczuc osob drugich. Nie raz jeden zwrocil mi uwage ze slowa moje, badz zachowanie, mogly urazic te osoby z ktorymi sie zetknelismy. Wszyscy go kochali - nauczyciele, dzieci i ich rodzice, lekarze. Tymczasem, moje dziecko powoli umieralo. Okolo szostego roku zycia zaczal doswiadczac omldlen w szkole. Nigdy nie zapomne karetki czekajacej na zewnatrz szkolnego budynku i tego glebokiego, penetrujacego ucisku w zaladku na jej widok. Wtedy jeszcse nie wiedzialam ze to tylko poczatek mojej wedrowki przez te doline duchowej nocy. Bardzo stopniowo, sily zyciowe malego wyczerpywaly sie. Nie mogl juz duzo biegac, dostawal zadyszki przy wchodzeniu po schodach. Wkrotce nie mogl przejsc z pokoju do pokoju nie okazujac oznak powaznego zmeczenia. Tak to bylo przez kilka miesiecy w ciagu ktorych u malego rozwinal sie uporczywy kaszel. My oczywiscie jeszcze nie podejrzewalismy ze byl on jednym z pierwszych zwiastunow konca i powodem jego byl gromadzacy sie w jego plucach plyn. Kardiolodzy do konca utrzymywali nas w przekonaniu ze maly ma szanse totez nigdy nie powiedziano nam otwarcie jak bardzo powazny jest stan naszego skarba. Na niespelna 2 miesiace przed smiercia maly spuchl ogromnie. Mial olbrzymi brzuch i spuchnieta twarz. Wygladal jak dziecko trzeciego swiata- duzy brzuch i cienkie konczyny. Serce mi pekalo kiedy widzialam go rozebranego, staralam sie nie plakac ze wzgledu na maleg, ale csasami po prostu nie dalo sie powstrzymac lez.Taka totalna bezsilnosc i desperacja, slowa po prostu zawodza.Czegos takiego nie da sie do konca wyrazic. Maly wiedzial ze odchodi do domu z ktorego przyszedl, do lepszego swiata, i ze wkrotce sie tam wszyscy zobaczymy. Wiedzial ze tam nie bedzie juz chorowal i ze zrozumie dlaczego musial odbyc ta trudne wedrowke. W kilka dni przed smiercia zwrocil do kazdego z nas po kolei nazywajac siebie darem ktory zostal nam zeslany. Byl to bardzo spontaniczny moment i wszyscy czulismy sie bardso dotknieci. Smiers malego odmienila nas. Nasza perspektywa na zycie, na to co w zyciu jest wazne ulegla transformacji. W bolu i przez wiele lez, czuje rowniez pewne ukojenie i bliskosc malego, jakby wraz z jego smiercia moja swiadomosc, w sposob transcendentalny, zblizyla sie do innego wymiaru. Jest to trudne do wyrazenia slowami, aczkolwiek, dzieki tej nowej swiadomosci, mam sile by dalej zyc. 
renata

  Temat Autor Data
*  Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) Renata Driscoll 07-07-2013 04:47
  Re: Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) EwelinaW 07-07-2013 10:59
  Re: Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) Mama Kruszynki 07-07-2013 11:11
  Re: Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) kulkry58 07-07-2013 20:37
  Re: Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) jolek 07-07-2013 21:18
  Re: Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) mery.k 08-07-2013 11:33
  Re: Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) Joannap 08-07-2013 13:35
  Re: Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) atusia13 08-07-2013 19:03
  Re: Krzysiu (21-01-03 - 19-01-11) Nadia7 09-07-2013 11:46
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora