Dziękuję Wam aniołkowe mamy, za dobre słowa, za to że chciałyście przeczytać mój list i choć przez chwilę połączyć się w naszym , moim bólu po stracie kochanej istotki. Dziś byłam na cmentarzu posprzątałam, umyłam pomniczek, zapaliłam znicze bo tam czuje, że jestem bliżej niego. W moim przypadku tęsknota,łzy, ból miesza się z uczuciem wielkiej ulgi bo już nie dżwigam balastu odpowiedzialności za chore dziecko i że ono samo poczuło wielki spokój odchodząc. Kochane mamy z rozmowy z anestezjologiem wiem, że odejście (śmierć) nie boli, że jest to pewna ulga niekiedy wywołana uśmiechem na twarzy. Czasami gdy jest mi ciężko, nic mi się niechce i płacze w pewnym momencie nadchodzi mnie myśl : Maryla ogarnij się! Kacperek patrzy na ciebie i jest mu smutno że ta jego najukochańsza- mamusia cierpi. Wtedy staram się poskładać jakoś swe ciało i umysł. Powtarzam wtedy to dla Ciebie mój "mrówasku" i uśmiech mi wraca na twarz a i pewnie jemu tam w niebie jest weselej. Mówi wtedy do innych aniołków: "Zobaczcie to moja mama jest taka dzielna i szczęśliwa. Jestem z niej dumny". Dziękuje wszystkim mamom za to, że chciały podzielić się ze mną swymi przeżyciami. Jesteście najwspanialszymi mamami na świecie a dla swych aniołków najważniejszymi, najpiękniejszymi istotami na ziemi, które chciały ich gościć pod swym sercem. Mnóstwo kolorowych światełek dla waszych podniebnych dzieci ((*)) ((*)) ((*))
|