To niesamowite, jak Twoja historia przypomina moją sprzed 3 lat. Ja 26 czerwca 2009 r. urodziłam córeczkę Maję. Też miało być pięknie, była planowana, wyczekana, w domu czekał na nią wtedy 10 letni braciszek. Maja urodziła się przez cesarskie cięcie. Nie zapomnę nigdy tego strasznego dnia, kiedy lekarka przyszła do mnie na salę i powiedziała, że dziecko jest w bardzo ciężkim stanie, nie umie samodzielnie oddychać, i że wywożą ją do innego szpitala (oddalonego o 100 km) i że nie mogą mi jej pokazać. Potem było już tylko gorzej. Badania, straszne diagnozy. Do domu nigdy nie wyszła. Cierpiała. To wiem. Pokłute ciałko, tracheotomia, później peg. 26 października odeszła. Czekała na mnie. Byłam przy niej. Mąż nie zdążył. Była taka dzielna. Wiesz myślę sobie, że Maja zaopiekuje się swoją młodszą koleżanką. Razem będą świętować swoje urodzinki. A dla nas 26 czerwiec zawsze będzie ciężkim dniem. Wiem jak się teraz czujesz. Ale masz dla kogo żyć. Ja pozbierałam się i ty na pewno pozbierasz się też. Trzymaj się cieplutko. AK
|