Hej dziewczyny, 23 sierpnia minie rok od śmierci Naszego pierworodnego Synka.Żył 35 tygodni pod moim sercem...Im bliżej, tym gorzej się trzymam...płaczę wieczorami pod prysznicem, żeby nie zadręczać męża. Dziś na rodzinnych imieninach były dwie kobiety w ciąży-poczułam się wyłączona i wykluczona.znikały razem, ze mną nie rozmawiały...Z jednej strony pewnie chciały mnie oszczędzić bo wiedzą jak reaguję na tematy ciąży. Ale z drugiej poczułam się jak trędowata i gorsza...znowu wróciło poczucie winy i poczucie tego, że zawiodłam mojego męża (choć on nigdy, przenigdy nie dał mi tego do rozumienia). Nie potrafię cieszyć się z ich radości i, co gorsza, zaczynam im źle życzyć.Żeby poczuły to samo, co ja teraz czuję...!Wiem, jestem okropna ale czasami te myśli wypływają jakby z poza mnie...Chyba potrzebuję dobrego psychologa, który pomoże mi to przetrwać i który nie będzie mi mówił (jak wszyscy dookoła) jak i co mam czuć.Może któraś z Was zna kogoś takiego w byłym województwie kaliskim? Z towarzyskiej, wesołej osoby zamieniam się w sobka nie mającego ochoty wychodzić z domu...Czasami mam wrażenie,że powoli tracę zmysły...
|