Bardzo pragnęłam dziecka. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży byłam wniebowzięta. Moja radość nie trwała jednak długo, przy drugim usg lekarz stwierdził, że ciąża się nie rozwija-pusty pęcherzyk (10tc). Byłam załamana;( Postanowiłam się nie poddawać i starać dalej. Odczekałam tyle ile trzeba i rozpoczęliśmy starania. Udało się. Do drugiej ciąży podchodziłam z lekkim dystansem, bardzo bałam się powtórki. Podczas pierwszego usg zobaczyłam bijące serduszko. Popłakałam się ze szczęścia. To serduszko dało mi ogromne nadzieję na to, że tym razem się uda. Niestety przy kolejnej wizycie (8tc)usłyszałam: "zatrzymana akcja serca. dostanie pani skierowanie do szpitala". Mój świat się zawalił i nie potrafię go odbudować;( stało się to niedawno. Pierwsza ciąża lipiec 2010, druga grudzień 2010. Tak bardzo pragnę mieć dziecko. Teraz boję się znowu starać. Przede mną masa badań na ustalenie przyczyny. Gdy będę wiedziała co zawiniło będziemy dalej działać. Postanowiłam tu napisać, wiem, że nie tylko ja znalazłam się w takiej sytuacji i liczę na wsparcie. Sama nie potrafię sobie z tym poradzić ;'( Podczas łyżeczkowania zostało wyskrobane ze mnie całe szczęście, już nie jestem ta samą osobą. Moje serce wypełnia żal, smutek i odrobina nadziei, że w końcu doczekam się upragnionego maleństwa.. ;(
Gdyby nie to wszystko w lutym miałabym termin. Maluszek byłby już z nami a ja byłabym szczęśliwą mamą;( dlaczego tak się dzieje, dlaczego? To tak bardzo boli ;(
|