no i stało się. Dołączyłam do Was kochane. Straciłam ciążę w piątym tygodniu... Spóźnił mi się okres, ale do ginekologa chciałam wybrać się po świętach. Wczoraj zaczęłam lekko krwawić, poszłam na izbę przyjęc. Lekarka zbadała mnie. Lekko powiększona macica, temp.37stopni... Chciałam, żeby zrobiła mi usg, ale powiedziała, że zrobi mi jak na noc zostanę w szpitalu... Mam taką pracę, a nie inną, więc spytałam ją czy jak zostanę jest nadzieja...Powiedziała mi wprost, że z macicą i szyjką ok i oprócz krwawienia nie widzi nic i teraz to zależy tylko od płodu, nie ode mnie... Postanowiłam wyjść, z myślą, że przecież zanim nie zrobie usg musze być w pracy, bo jakbym została w szpitalu, od którego nic nie zależało, a okazałoby się, że ciąży się nie uratuję, to stracę pracę. Może to głupie, że w takiej chwili myślałam o pracy, ale mam handlowe wykształcenie, a teraz pracuje przy biurku i pomyślałam, że jeśli nie uratuje się Moje Maleństwo, to stracę pracę, bo kto by trzymał babkę, która chce być w ciąży, skoro na moje miejsce jest 10 osób chętnych...natomiast, gdybym straciła tą pracę pozostałaby mi praca w sklepie, a wiadomo...dźwigania tam od groma i zmniejszyłaby się moja szansa na dziecko... Dziś chciałam iść na konsultację do innego lekarza, ale dostałam okres. Nie chcę włazić na fotel znów, tymrazem krwawiąc porządnie. Wydaje mi się, że jeszcze to wszystko do mnie nie dociera, ale wiem już, że mam w niebie Aniołka...Chyba, że stanie się cud i po nowym roku, gdy pójdę dokładnie się przebadać, okaże się, że dzidzia jednak tam siedzi cały czas... Czuję się jak świnia, bo nie mam na tyle odwagi, żeby powiedzieć szefowi o co chodzi, ale jak powiedziała lekarka, że to nie zależy teraz od niczego, a pracę mam siedzącą...to jeśli dzidzia ma być to będzie...KOCHAM... MAŁA KROPECZKA (*) braciszek lub siostrzyczka MÓJ SKARBEK BORYSEK 5tc (*) 16.12.2010r
"...a gdy Będziesz daleko, o jedno tylko proszę...Pamiętaj patrząc w gwiazdy, że KOCHAM CIĘ!!!"
KOCHAM CIĘ SYNECZKU !!
|