A nam, gdy byliśmy ostatnio na grobie u Emilki- w rocznicę jej odejścia, towarzyszył młody kotek. Jak wysiadaliśmy z samochodu na parkingu zauważyliśmy go siedzącego. Śliczy, biało-czarny. Gdy byliśmy już przy grobie nadbiegł. I zaczęło się figlowanie, biegał po płycie, gdy staliśmy przed grobem siadał na wprost nas, na płycie, blisko krawędzi a jest zaokrąglona i śliska więc łapki mu zjężdżały, ale nie przejmował się tym, próbował siedzieć, spogładał na męża i szykował sie jakby chciał na jego nogę wskoczyć :) siegał noskiem do kwiatków w doniczce, wsparty na tylnich łapkach sięgał górną do krzyżyka i go drapał, gdy segragowałam róże od razu podszedł i zaczął przeszkadzać, wchodził między nogi, na róże, wąchał, podskakiwał, przeskakiwał z grobu na grób, wpadał w poślizg na piasku na kostce brukowej. Szalał niesamowicie, przekomiczna sytuacja. A ja wycierając nos i ocierając łzy płaczu, po raz pierwszy śmiałam się też stojąc przy grobie. Obydwoje z mężem byliśmy zdumieni tą sytuacją. Niesamowite odczucie. Wierzę, że Emilka tam u góry jest radosna i dokazuje Panu Bogu. Asia mama Emilki (21.05.07- 5.10.07r.)
|