Właśnie się strasznie wyryczałam i trochę zapytam z innej beczki. Co Wam pomaga? Biorę antydepresanty, weszłam w wolontariat, wróciłam do pracy, dużo czytam, modlę się. Nic nie pomaga. Od odejścia Marcepana minęło 106 dni i jest mi coraz gorzej. Zazdroszczę ludziom dzieci i zwykłego życia. Czytałam o etapach żałoby itd. W czym znaleźć ukojenie, jak wypełnić wlekący się czas? joan
|