Jutro mija rok jak moj ukochany syn zaczal kroczyc powolutku ku wiecznosci,przezywam to jeszcze bardziej,bo teraz wiem,ze to byl poczatek konca,Boze jak trudno z tym sie pogodzic,dlaczego nie potrafilam mu pomoc!!!!!!!!!!!!Jest mi tak ciezko,wydaje sie,ze to nie moze byc prawda,ze Jarus wroci ze swojej "podrozy"jeszcze wszystko za nim czeka.Nie potrafie sie rozstac z przedmiotami,rzeczami po Jarusiu,szukam jego zapachu....glupieje.Zaczelo sie tak "niewinnie"pojawila sie krew na poduszce,pewnie dalo znac ktores owrzodzenie w przelyku,tak bardzo balam sie,ze Jarus kolejny raz bedzie cierpial. Lekarka zbagatelizowala moje przeczucia,powiedziala,ze ma czerwone gardelko,ze zaczyna sie jakas infekcja,mowilam jej ,ze Jarek cierpi na refluks i to drazni jego gardelko,ale ona zapisala mu antybiotyk po ktorym dostal totalne zapalenie (owrzodzenie)jamy ustnej,Jarka ubywalo w oczach,nie mog jesc,cierpial inne leki nie chcialy dzialac.Boze jak to dziecko potwornie cierpialo,byl coraz slabszy,ja plakalam z bezsilnosci razem z Jarusiem,a ON tak bardzo ufnie patrzyl na mnie,potrzebowal tylk ciepla,dawalam mu te bliskosc.Nocami spal na moich kolanach,a ja mu nucilam chyba wszystkie piosenki,tak sie wtulal,jakby chcial ofiarowac na przyszlosc,to co strace,jego milosc!Jarus chyba wiedzial,ze zbliza sie czas rostania,ze mnie wkrotce zostawi i pojdzie swoja droga..Dzis mija 45 tydzien,a mnie tak trudno zyc i byc bez JARUSIA.Kocham i tesknie kazdej chwili za moim ukochanym rycerzyku!KK
|