Od pewnego czasu czytam Wasze posty. Wczoraj miałam strasznego doła i nie mogłam się pozbierać. Zbierałam okruchy wspomnień. Segregowałam i zgrywałam zdjęcia. Szczęśliwe chwile. Kiedy jeszcze mogliśmy się śmiać. Byłam kiedyś szczęśliwa. A teraz... Straciłam wszystko. 30 marca 2010 r. zginął w pracy mój 24-letni syn. Razem z nim marzenia. O jego szczęściu, o ślubie, o wnukach. Miałam tylko jedno dziecko. Teraz nie mam nic. Opłakałam Dzień Matki, pierwsze na cmentarzu urodziny Tomka /30 maja/ , Dzień Dziecka. Od kilku dni wreszcie mogę płakać. I płaczę dalej.
|