Basiu, dziekuję Ci bardzo za słowa otuchy, tym bardziej, że sama ich też potrzebujesz. Lecz dzisiaj, niestety, na mnie nie możesz liczyć. W takim stanie, w jakim jestem dzisiaj, nie powinnam chyba w ogóle pisać. Tak, kochana, mamy a raczej miałyśmy piękne córki, mądre i ambitne, z planami na przyszłość. Ale juz Ich z nami nie ma, są gdzieś Tam i nawet napewno nie wiemy, jak Im tam jest. To tylko my chcemy myśleć, że jest Im tam dobrze i zaznają szczęścia wiecznego. Moja Kasiunia za dwa dni ma (miałaby)urodziny - skończyłaby 24 lata. I już po raz trzeci w Jej urodziny stanę nad Jej grobem, zapalę tym razem 24 znicze i co mam Jej powiedzieć? To, że Ją kocham i tak strasznie tęsknię, to mówię Jej codziennie, na modlitwę i łzy już nie mam sił! Więc co Jej mam powiedzieć? czego życzyć, przecież szczęście i radość już Tam ma! Dzisiaj mam taki dzień, że mam już dość cierpliwego czekania na spotkanie z Nią gdzieś Tam, jestem wściekła i rozgoryczona, najchętniej bym wygarnęła Komuś to, co myślę na temat odbierania dzieci rodzicom, na temat Ich cierpienia i bólu na darmo, bo i tak w końcu umierają! Dzisiaj boję się nawet własnych myśli żeby jeszcze bardziej nie grzeszyć. Połowa mojego serca umarła w dniu śmierci mojej Kasiuni a druga połowa to odbezpieczony granat i boję się dnia, kiedy w końcu wybuchnie. Teresa-mama Anioła Kasi L.
Naucz się szczęścia, tylko pamiętaj,by nie zapomnieć nigdy.
|