przez przypadek obejrzałam wczorajszą "uwagę" o tragicznej śmierci zakatowanego chłopca. Jego mama opowiadała o wspólnych ostatnich chwilach; radości, bliskości..
Rozmawiając z rodzicami po tragicznej stracie dzieci zauważyłam ze wszystkie tragedie poprzedzone są taką chwilą bliskości!!! Pamiętam nasze ostatnie chwile - córkę pękającą ze śmiechu, niecałą godzinę przed wypadkiem.
Nie mam pojęcia dlaczego tak sie dzieje, ale nie potrafię przestać o tym myśleć. Czyżby to tylko przypadek?
Basia mama Laury Czarodziejki (ur. 14.07.2001 zm. 22.09.2004)