KOT | Hits: 3132 |
|
mama Krzysia  
15-10-2007 09:15 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat] [Subskrybuj]
|
Muszę się z Wami podzielić tym co się wydarzyło w ostatnich dniach. Mój Krzysiu zginął tragicznie jadąc do domu do Wałbrzycha z Warszawy - gdzie od lutego pracował. Miał to być dłuższy pobyt - cały tydzień. Wzięłam też urlop w pracy aby nacieszyć się synkiem i podogadzać mu trochę - wiecie o czym mówię. Zawsze martwiłam się jak on tam sam sobie radzi, że nie dba dostatecznie o siebie, nie dojada itp. Krzysiu zawsze kochał zwierzęta. Jak tylko znalazł w Warszawie mieszkanie ( malutką kawalerkę ) wziął ze schroniska dla zwierząt kotkę. To była jego pupilka i pieszczoszka, ktoś kto czekał na niego w pustym mieszkaniu. Do domu jechał oczywiście ze swoją Komą. Po wypadku , kiedy mąż jechał po Krzysia, ktoś powiedział że widział kota uciekającego do lasu. Mąż zostawił w okolicy swój numer telefonu, gdyby ktoś zauważył gdzieś wałęsającego się kota. Ale mijały tygodnie i byliśmy pewni że Koma jest jednak z Krzysiem w niebie. W czwartek minęły dwa miesiące od wypadku. - tragiczny, przepłakany dzień. W piątek mieliśmy wezwanie do sądu - trzeba przeprowadzić sprawę spadkową, chociażby po to by dokończyć wszelkie formalności. I właśnie w piątek ,kiedy mamy " dzielić spadek" po synku, telefon. Koma się znalazła! Miała złamaną łapkę, przybłąkała się gdzieś do letniego domku i spędziła tam dwa miesiące. Teraz ci dobrzy ludzie mieli wracać do siebie i szukali kogoś kto chciałby wziąć kota... Co wy na to? Czy to nie znak od synka ? Mąż bez namysłu wsiadł w samochód, zrobił 300 km w jedną stronę i od soboty Koma jest w domu. http://krzysztofwerner.pamietajmy.com.pl/
|
|
:: w górę ::
|