Do 15.07.2006 r.miałem dwoje dzieci, Agatę i Maćka. Tragiczne okoliczności pozbawiły mnie syna. miał dopiero 18 lat. Zabrało mi go morze. Dzień ten stał sie koszmarem. Zycie legło w gruzach. Nie mogę się z tym pogodzić i zapewne nie pogodzę się do końca moich dni. Przecież dzieci to nasza przyszłość, a tu w ułamku sekundy zostaje jej pozbawiony. Wiem że mam jeszcze żonę i córkę i muszę żyć teraz dla nich, ale to nie tak miało być. Tak jak kochałem i kocham Maćka, również kocham tych którzy mi pozostali. Nigdy już nie będę ty samym człowiekiem. Coś we mnie umarło. Tylko wsparcie mam w swoich najbliższych, a osoby które uważałem za przyjaciół omijają temat. Zapomnieli nawet mój numer telefonu. Prawdą jest stwierdzenie, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Przeglądam to forum i widzę tylko wpisy kobiet, matek. A gdzie są ojcowie. Czy oni nic nie czują? Czy tylko kobiety czują ból. Czy ja jestem innym facetem? Zbyszek - tata Ś.P. Macieja (*14.02.1988 +15.07.2006 )