Dla niektórych z Was zmarłe dzieci były jedynymi. Reszcie dane jest cieszyć się pozostałym dzieckiem/dziećmi. Niektórzy bracia i siostry są starsi, niektórzy młodsi; są i tacy, co przyszli na świat dopiero po odejściu Waszych Dzieci.
Co mówicie Waszych dzieciom, jak z nimi rozmawiacie o zaistniałej sytuacji? O Waszym bólu i stracie? O ich bólu i stracie?
Jak podtrzymać pamięć o zmarłym rodzeństwie, a jednocześnie nie ogniskować całego życia wokół naszego bólu? Jak znaleźć równowagę pomiędzy światem przeszłości, a prawem do szczęśliwego beztroskiego dzieciństwa?
Próbowaliśmy „usystematyzować” naszą stratę i ból. Najbardziej szkoda jest mi Alka, jego zbyt szybko przerwanego ziemskiego życia. Że nie zdążył się nim jeszcze nacieszyć, że jeszcze tylu rzeczy nie spróbował nie doświadczył. Że nie dane mu się było cieszyć młodością durną i chmurną i rodzinnym szczęściem wieku dorosłego. Że sam nie przeżyje zachwytu i uniesienia nad małym zawiniątkiem w szpitalu, które widziałam w oczach mojego męża.
Następnie, w mojej „klasyfikacji” żal mi jest Adasia i Marysi, że tak krótko było im się dane cieszyć starszym bratem? Adaś wciąż jeszcze pamięta, pyta, drąży temat. Czy Marysia, choć podświadomie, zapamięta cicho szeptane słowa i łaskotanie piętek?
Później żal nam jest nas samych. Liczyłam się z tym, ze kiedyś odejdzie, że pójdzie w świat – wychowywałam go bardziej dla świata niż dla siebie na podporę w starszych wieku – lecz w świat żywych.
Dzieci wiedzą, co się stało, wiedzą o wypadku, wiedzą, że Alek nie może już z nami dłużej mieszkać, że mieszka teraz w naszych sercach. Nie opowiadałam mu o niebie i Aniołach, bo sama mam klopoty z wiarą.
Opowiedzcie o rodzeństwie swojego dziecka. O ich dalszym zyciu po odejściu brata, siostry.
|