dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> DZIECI STARSZE
Nie jesteś zalogowany!       

Gdy rodziły się nasze dzieciHits: 2563
mharrison  
18-01-2006 19:39
[     ]
     
Gdy rodziły się nasze dzieci… Hits: 653

mharrison (mharrison)
03-08-2005 22:10 [ Edytuj Usuń Zamknij/Otwórz temat ]
Odpowiedź Widok uproszczony Rozwiń tematy Subskrybuj

Był mroźny, listopadowy poranek. Tego dnia miałam mieć wizytę kontrolną.
Wczesnym rankiem obudził mnie ból brzucha, posprzątałam jeszcze mieszkanie, spakowałam torbę i wybrałam się z tatą Alka do szpitala. Autobusem:-). Nikt mi nie ustąpił miejsca. Bynajmniej nie wyglądałam jakbym miała rodzić. Jeszcze miesiąc wcześniej podrywano mnie w autobusie:-). Ach ta młodość i jesienny płaszcz robią swoje:-).

Dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do gabinetu. Już mieliśmy wyjść, wszystko w jak najlepszym porządku – tako rzecze lekarz:-). Ja mu na to: Panie profesorze – wydaje mi się, ze ja już rodzę. Proszę na fotel. Wskakuję – ach ta młodość:-) - i zeskakuję z wiadomością – proszę przejść na izbę przyjęć.

Nie pamiętam koloru kafelków…
Pamiętam, że śnieżyło za oknem. Pamiętam, płatki śniegu tak spokojnie i miarowo, z dostojeństwem spadające za oknem. Ostre światło lampy i ... czarny łepek bezradnie ślizgający się po moim brzuchu w poszukiwaniu piersi.

Po raz pierwszy zobaczyłam mojego syna.

Potem były 2 długie szpitalne tygodnie. Kilka sytuacji „podbramkowych” (choć to „nic” w porównaniu z przejściami innych rodziców) i moje prośby „proszę, zróbcie wszystko co w Waszej mocy”.

Potem była prawie dekada trudnych, lecz upojnych lat. Nocnikowanie, teatr Baj, kilka przeziębień i rozwolnień, wejście na Śnieżkę i na Rysy (dlaczego pani tak męczy swego braciszka:-)?), nauka czytania, nowy pokój, podświetlany globus (tyle miejsc już odwiedziliśmy, a jeszcze tyle nie zdążyliśmy), choinka, pierwszy szampan picollo, pierwsza własnoręcznie zrobiona jajecznica, sos serowy, rodzeństwo, sielanka?, kalejdoskop zdarzeń?

Pierwszy szpital i … ostatni
I znów to błaganie „ zróbcie wszystko co możecie! To taki zdolny chłopiec…”
Któż wtedy wiedział, że owe „zdolności” nawet nie wchodziły w grę…
Że nawet życie nie wchodziło w grę…

Z jednego się cieszę. Że mogłam być przy Alku w tych dwóch momentach wyznaczających cezurę jego życia. Tego mroźnego śnieżnego listopadowego dnia i tego rozgrzanego słońcem sobotniego przedpołudnia…

Łepek z czarnego zmienił się w spalony słońcem blond...

Przywitanie i pożegnanie…
Piękny sen? To wydarzyło się naprawdę… Choć z czasem brzmi jak sen, kiedyś śniony…

Wszystkie moje dzieci urodziły się zimą… 


  Temat Autor Data
*  Gdy rodziły się nasze dzieci mharrison 18-01-2006 19:39
  Re: Gdy rodziły się nasze dzieci Iwonka 01-02-2006 16:02
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora