Niestety ja też tak mam, te nocne poty, ale zaczęły się dużo później, niż parę tygodni po śmierci mojego synka. Lekarz też tak stwierdził, że osłabienie i że mam całkiem zjechany system odpornościowy po tych przeżyciach. Zwłaszcza ostatnio, całe dwa miesiące chorowałam na zapalenie oskrzeli, kilka serii antybiotyków na zmianę z zastrzykami. A przecież staram się dbać o siebie, robiłam to zaraz po wypadku, bo wiedziałam jakie to ważne, ocalić to, co mi zostało, czyli samą siebie, dla Niego. Spałam, jadłam, aby mieć siłę na, być może ( wierzyłam w to mocno ) wielomiesięczną jazdę do szpitala, późniejszą rechabilitację, opiekę, może do końca mojego życia nad niepełnosprawnym synkiem...Miałam tyle siły, wiary...i pewnie matczynego...(usprawiedliwionego?) egoizmu, bo pragnęłam, aby w najgorszym wypadku, skoro musi tak być, żeby wrócił do domu, nawet w stanie wegetatywnym, jako roślinka... Niestety, Bóg postanowił inaczej; to ze mnie zrobił roślinkę...emocjonalną :( http://przemekbiel.pamietajmy.com.pl/index.php
|