Zazdroszczę Wam wszystkim. Ja tak nie miałam. Mój koniec z Aneczką był o wiele gorszy i fakt, że nie było mnie przy Niej gdy umierała jest moim największym krzyżem... ;-( Tak Ją kochałam, tak o Nią dobałam - i nagle, ten koiec sprawił, że wszystko inne (moja miłość, bezgraniczne poświęcenie) przestało miec znaczenie. Liczy się tylko to, że zawiodłam moje dziecko w dniu jej śmierci. Odchodziła sama.
Aniu, moja Maleńka, światełko dla Ciebie [*] Kocham i tęsknię... Kasia - Mama Ani-Aniołka(25.07.2003-16.05.2008 r.), Alicji (ur. 3.04.2006 r.)i Niny (ur.02.09.2012 r.)
|