doświadczyłam tego samego... może to nie były godziny, ale szczególnie niedziela przed wypadkiem, Paweł zginął w czwartek - ta niedziela była niesamowita - spędzilismy ją właściwie tylko razem, przejechaliśmy pół Warszawy, bylismy na bardzo długim spacerze,w miejscach do których nigdy nie jeździliśmy, siedzieliśmy na lodach chyba ze 2 godziny, i cały czas rozmawialiśmy o wszystkim - o jego planach, o nowej szkole, o tym co było, wygadaliśmy się chyba za wszystkie czasy - do dziś na wspomnienie tego dnia przechodzą mi ciarki... potem 3 dni rozmów, siedzenia wspólnego w kuchni, tak właściwie było zawsze ale chyba w te ostatnie dni wyjątkowo intensywnie....A TEGO dnia rano obudziłam go do szkoły, jak nigdy sie przytulił i nawet pozwolił dać buziaka, potem od rana do mnie pisał i dzwonił, właściwie co pare minut, jeszcze 15 minut PRZED... To chyba nie jest przypadek, Basiu....
|