Najukochańszy mój Synku! Dziś mija miesiąc od kiedy odszedłeś... Urodziłeś się w 25 t.c. Z powodu bezwodzia nie miałeś szans na przeżycie. Wiedzieliśmy o tym już kilka tygodni wcześniej, ale wbrew ciągłym sugestiom lekarzy (bezdusznych i rutynowych) – nie mogliśmy podjąć decyzji o przerwaniu ciąży. Nie byliśmy w stanie... Czekaliśmy aż natura zadecyduje, a po cichu liczyliśmy na cud. Cud się nie zdarzył. Żyłeś nieco ponad godzinę... Ja wpadłam w jakąś czarną dziurę, z której nie widzę wyjścia. Tak bardzo Cię kocham, tak bardzo mi Ciebie brakuje, tak bardzo za Tobą tęsknie! Odczuwam niemal fizyczny ból, pustkę w środku. Przy każdym ruchu jelit wydaje mi się, że to Ty się kręcisz w moim brzuchu. Tak to uwielbiałam... Wciąż mam przed oczami Twoje piękne uszka, nosek, paluszki, pamiętam każdy centymetr Twojego tak malutkiego ciałka. Twoja starsza o rok siostra pomaga, ale i tak nie ma 5 minut, żebym o Tobie nie myślała. Poza Tobą nic mnie nie obchodzi, jest tak totalnie błahe, nieważne, obojętne, czasem nawet denerwujące. Rodzina, znajomi normalnie rozmawiają, opowiadają jakieś historie, nowiny. Nawet Twój tata wraca już „do życia”, a ja nie mogę, nie jestem w stanie... Przypominam sobie każdą sekundę od kiedy zaczęły się skurcze. Tylu rzeczy żałuję... że nie widziałam Cię w szpitalu (tego przede wszystkim), że nie mogłam Cię przytulić, że tak mało czasu spędziłam z Tobą w prosektorium. Dziwne jest to, że były momenty kiedy czułam spokój. Kiedy Twój tata powiedział, że umarłeś oraz w dniu pogrzebu. Myślałam, że tak już będzie. Niestety jest coraz gorzej. Nie potrafię myśleć o Tobie bez potoku łez, czym wprawiam w konsternację najbliższych. Czy jeszcze kiedyś odzyskam spokoju? Czy będę potrafiła czerpać przyjemność ze zwykłych rzeczy? Uśmiechać się? Chcę wierzyć, że jesteś szczęśliwy i mam nadzieję, że jak przyjdzie odpowiedni moment spotkamy się i już zawsze będziemy razem. A na razie mam prośbę... Opiekuj się Piotrusiu swoją siostrzyczką... Twoja zawsze kochająca mama Ania ania
|