Uroczyście, a jednocześnie z wielkim wzruszeniem, informujemy, że grupa wsparcia dla rodziców po stracie, która 3 lata temu została przez nas utworzona po raz pierwszy w Białymstoku, zakończyła swoje spotkania w takim charakterze, do którego została powołana. Przez czas swojego trwania była wyjątkowym zjawiskiem - zetknięciem bardzo zranionych przez los (wskutek śmierci własnego dziecka) niezwykle odważnych i szczerych ludzi, którzy szukając ulgi w cierpieniu odkrywali bliskość innych osób i autentyczny, nieznany często w innych relacjach, sposób porozumiewania się. Ta prawdziwość przeżywania bólu i żałoby, kontakt z tymi, którzy rozumieją jak to jest oraz wystawienie swoich ran na upływ czasu, przemieniła ich, najczęściej wbrew własnej woli. W końcu każdy z nich wolałby się nigdy nie znaleźć w takich okolicznościach, w tak bolesnej sytuacji. Ten rodzaj ambiwalencji względem grupy (relacje z jej członkami są zupełnie wyjątkowe, a jednocześnie każdy wolałby nigdy nie być zmuszonym przez los do uczestnictwa w niej), początkowo bardzo silny, potem, z czasem powoli akceptowany, jest jednym z przejawów zmiany, która dotknęła uczestników grupy. W którymś momencie wszyscy poczuliśmy coś podobnego: grupa jako forma terapii (pomocy w radzeniu sobie po stracie) przestała być potrzebna. Każda z osób "poszła dalej", choć mnie, jako osobie prowadzącej, ciągle wydaje się, że ich opowieści jeszcze unoszą się w salce, w której zwykle się spotykaliśmy. Autentyczność doświadczania, która w jakimś sensie, jak piętno, wycisnęła na nas nasza grupa, wymaga też od nas aktualności i przytomności w ocenie tego, co jest. Nasze ostatnie spotkanie (w grudniu 2012) było właśnie o tym. Wszystko, co prawdziwe w życiu ma swój początek i musi też mieć koniec. Grupa została stworzona po to, by rodzice po stracie dziecka mogli zając się swoją żałobą w gronie innych, podobnie odczuwających rodziców. By nauczyli się żyć z tym, co jest, nie tylko z tym, co było, albo co mogłoby być. By nauczyli się troszczyć sami o siebie, mierzyć siły na zamiary, pozwalać sobie na odpoczynek, na spokojne wyznaczanie celów. To się dokonało.
Udało nam się. Czujemy wielką wdzięczność za to wszystko, co od siebie dostaliśmy, za ten cały czas, te wszystkie opowieści, trudne, bardzo smutne, a czasem także pogodne i pełne humoru chwile. Za wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, otwartość i bliskość. Ta grupa zakończyła swoje spotkania i terapeutyczny charakter. Nie zrywamy jednak więzi i zamierzamy widywać się przy różnych nieformalnych okazjach. Mamy kilka nowych pomysłów. Jednocześnie żywimy ogromną nadzieję, że w naszym mieście powstaną kolejne grupy wsparcia dla osieroconych rodziców. Że ta siła, przychylny zbieg okoliczności, dobra wola, które nam pomogły zorganizować się, natchną następne osoby. Jesteśmy otwarci, by się spotkać, porozmawiać, podpowiedzieć. Przekazujemy dalej pałeczkę. http://ku-pamieci-mojej-coreczki-wiktorii.blog.onet.pl/2009/11/06/historia-wiktorii/
|