Witam Was! Pytam o to tutaj, bo to forum dla mężczyzn, więc może Wy będziecie mi w stanie podpowiedzieć jak pomóc mojemu mężowi po stracie. Zuzia miała by 16-go dziesięć miesięcy. Żyła prawie dwie godziny, a właściwie to te dwie godziny odchodziła z tego świata... A miało być tak pięknie, szczęśliwa rodzinka i w ogóle. Zuzia była naszym upragnionym dzieckiem, mieliśmy wybrane dla Niej imię jeszcze jak byliśmy narzeczeństwem, długo przed planowaniem ślubu. Odeszła, wraz z Nią nasze marzenia. A teraz wygląda na to, że i my od siebie odchodzimy. Powoli, bo powoli, ale jak tak dalej będzie to w końcu się rozstaniemy. W żalu, nienawiści, z pretensjami o byle co. Nie wiem co mam już robić. Mój mąż ma o wszystko pretensje, ale serio takie, że się w głowie nie mieści. Jak mu coś nie pasuje to wyżywa się na mnie, też z byle powodu. Ciągle tylko "warczy" do mnie, nie ma dnia żebyśmy się nie pokłócili. Zachowuje się tak, jak by to w okół niego cały czas miał kręcić świat. Jak ja skaczę koło niego i zgadzam się z Nim to wszystko jest ok, ale jak w końcu wybucham bo już nie mam siły to oczywiście ja wtedy jestem winna. No i wszystko co złe to moja zasługa. Kurczę, chyba nawet jestem winna tego, że to życie takie do du... jest. Próbowałam go namówić na wizytę u psychiatry. Nie wiem czy to jest sprawa cholernego męskiego ego, czy o coś innego chodzi, ale oczywiście nie pójdzie, bo po co. Bo się wstydzi, bo nie potrafi o tym mówić, bo jest milion innych powodów. A ja już nie mogę. Nie mogę dalej tak żyć! Najpierw straciłam upragnioną córcie, teraz tracę wymarzonego faceta. Proszę pomóżcie mi do niego dotrzeć, podpowiedźcie proszę jak mu i sobie pomóc. Nie mam już siły... Ola mama Zuzi Aniołka
|