Zbyszku, myślę że bardzo dobrze robisz nie blokując w sobie bólu, nie zagłuszając go gonitwą w pracy itp. Szłam podobną ścieżką; o Martynce (która żyła zaledwie 10 dni) opowiadałam każdemu, kto był gotów tę historię przyjąć. Dziś zbliża się powoli szósta rocznica śmierci Martynki i widzę, że nieblokowanie emocji było bardzo dobrym sposobem na uratowanie siebie samej. Dzięki temu miałam siły na zakładanie Dlaczego, pracę na rzecz osób po stracie i dalsze, często nawet z uśmiechem, życie. To, że twój syn tu BYŁ, doda ci sił - nic tego, Zbyszku, nie pobije! On BYŁ! A ty rób co możesz, zatroszcz się o siebie, potraktuj siebie jak rekonwalescenta. Twój synek na pewno ucieszyłby się, że dbasz o siebie.
Dużo ciepłych myśli, Zbyszku. Agnieszka
|