Dawno mnie tu nie było. Rok temu w maju straciłam syneczka Kubusia, miał 13 dni, umarł na chorobę genetyczną. A miesiąc temu urodziłam córeczkę Hanusię. Mimo, iż ryzyko, że i ona będzie chora wynosiło aż 25% Hanusia urodziła się cała i zdrowa i jest moim szczęściem. Chciałam się z Wami tą moją radością podzielić, choć nie mogę napisać, ze jestem najszczęśliwszą mamą na świecie, bo rana po stracie synka nadal bardzo boli. Teraz szczególnie mocno, kiedy obserwuję Hanusię wszystkie wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą. Za nami miesiące niepokoju (dopiero po porodzie dowiedzieliśmy się czy Hania jest zdrowa), wreszcie mogę tulić moje maleństwo w ramionach a starsza córeczka ma nareszcie ziemskie rodzeństwo.
|