Witam,chciałabym podzielić się z wami moim szczęściem,a tym którzy wątpią bądz mają jakieś obawy dodać otuchy.Ja przekonałam się na własnej skórze jak to jest stracić 'coś'co juz się pokochało.Pierwszą ciąże poroniłam i wtedy sama wmawiałam sobie że to musiał być przypadek,bardzo szybko chcialam znów być w ciąży żeby upewnić się że mam racje.Udało się choć nie było łatwo,musiałam leżec w łóżku ,dwa miesiące spędziłam w szpitalu.Urodziłam zdrowego syna.teraz ma 10 lat.Chcielismy miec drugie dziecko i znowu zaczęły się schody.Następne poronienie,odpuściliśmy sobie na jakiś czas,przestaliśmy o tym mówić,próbowaliśmy żyć we trójke,jednak gdzieś głęboko w sercu mielismy nadzieję ,że jeszcze może się udać.Zbieraliśmy siły aby zmierzyć się z losem.W kwietniu 2005 znowu poroniłam i tak jak po pierwszym szybko chciałam spróbować jeszcze raz-ostatni raz.We wrzesniu okazało sie że jestem w ciąży ale znowu zaczynało się tak samo,plamienia szpital ból brzucha i tak wkoło.Dzisiaj nie wiem jak dałam sobie z tym rade,te ciągłe obawy o ciąże,o dziecko czy urodzi sie zdrowe,cztery pobyty w szpitalu.Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.Mamy śliczną córeczke.Teraz nasza rodzina jest pełna.Nie poddawajcie się,walczcie!Los lubi nam płatać figle,ale my nie musimy się na to godzić.
|