Jak w tytule. Nie chodzi mi jednak o pierwszy usmiech czy nawet smiech, bo to nie to samo. Chodzi mi o poczucie (chocby trwajace bardzo krotko), ze jest dobrze, pierwsza radosna chwile. Bo ja chyba tak naprawde, bez zadnych watpliwosci poczulam przez moment szczesliwie po jakis 8-9 miesiacach. Pojechalismy do pewnej dziury nad zalewem, naszego ukochanego miejsca na ziemii. Stanelam nad woda, na opustoszalej plazy na ktora jezdze juz od lat i ktora kocham od lat:) i poczulam sie dobrze. To trwalo chwile, ale wiedzialam, ze takich chwil bedzie wiecej i ze stopniowo zycie bedzie odzyskiwac smak.
A w tym roku ciesze sie juz wiosna. Nadal boli, ze nie wyjde z Natalia w wozku, ale ciesza mnie juz zonkile na stole, slonce i mysl, ze w drugi dzien swiat pojedziemy na rowerach do lasu urzadzic wielkanocny piknik. W tamtym roku - nawet nie pamietam kiedy przyszla wiosna, nie pamietam pogody w swieta, nie pamietam pierwszych kwiatow... Mam duzo problemow, czasem jest mi bardzo ciezko (a czasem czesciej niz czasem), ale to nie jest juz ten zeszloroczny koszmar.
|