Ech, jestem po kolejnej wizycie u mojego gin.. Z dzidziusiem wszystko dobrze, ale Pan Dr skutecznie "podciął mi skrzydła".. Dalej mam te okropne skurcze macicy, powiedziałam Panu Dr, że to na pewno ze względu na stres, odpowiedział, że stresować to się zaczniemy po 30 tc.. Że nie wierzy w przypadek, że śmierć naszej Córeczki to "zwykłe" owinięcie pępowiną, zwłaszcza, że nie do końca dobre mam wszystkie wyniki i zły wywiad rodzinny (mama choruje na toczeń). Mówi też, że to niedobrze, że macica nadal się napina, mimo tak dużej dawki luteiny, że to może grozić poronieniem.. ech.. To bardzo dobry specjalista, ale raczej nie od podnoszenia na duchu. Z jednej strony niby dobrze, że jest tak ostrożny, przewrażliwiony, mam nadzieję, że uchroni nas od kolejnej tragedii.. ale jak to kochane wszystko dźwignąć i nie zwariować??? . Jola, mama Malwinki (*+9.10.2014 r., w 40tc) i Martynki w brzuszku
"Ludzie marzą o Aniołach - niektórzy mieli takie szczęście by trzymać jednego z Nich w ramionach..."
|