Moja położna chyba z obawy przed tym, że sama się nie zdecyduję na wizytę u psychologa sama zadzwoniła i mnie umówiła. Też mówiła, że powinnam pójść, że taka rozmowa dużo pomoże. Mogę iść sama czy z mężem. Wizytę mam 6 marca. I chyba się zdecyduję, może na prawdę to mi pomoże i psycholog podpowie jak rozmawiać z mężem. Bo on też to przeżywa i zamyka się w sobie. W ogóle nie rozmawiamy na temat naszego Bartusia.
Co do bliskich to pewnie masz racje. Koleżanka też jakiś czas temu przyznała się, że po prostu nie wie jak może ze mną rozmawiać i co może powiedzieć, żeby mnie nie zranić, bo dla niej też to jest trudny temat. Ostatnio dzięki teściowej porozmawiałam pierwszy raz szczerze z mężem. Nie wytrzymałam i się rozpłakałam, przyszła teściowa pogadałyśmy i powiedziała, że mój mąż powinien ze mną rozmawiać. Powiedziałam, że T. nie chce rozmawiać i tylko krzyczy na mnie. Powiedziała, mu że musi ze mną rozmawiać pomagać mi bo ja jestem słabsza psychicznie i powinien się mną opiekować. Wykrzyczałam mu wszystko, że żałuje, że nie zobaczyłam naszego Synka, że Go nie przytuliłam, że jaka ze mnie matka bo nie chciałam widzieć własnego Synka. Wieczorem w końcu się przełamał, przytulił i porozmawiał ze mną. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak mi jego i tej rozmowy brakowało.
Niestety jest jeszcze ciężko, znajomi nie wiedzą, że straciliśmy Synka. Pytają czy już urodziłam bo nie widzą brzuszka, jak Synuś. Ciężko jest mówić o tym, że się nie udało, że nasz Promyczek jest w niebie. Mam nadzieje, że z czasem będzie lepiej.
Jestem pełna podziwu dla Ciebie, że masz tyle sił, i ten dystans do bliskich. Nie pytam Boga dlaczego mi Cie zabrał, lecz dziękuje, że mi Cie dał... Bartuś [* + 15.01.2015 ]
|