Kochane mamy, wasze wpisy sa dla mnie dużą pomocą, mam nadzieję, że nie obrazicie się, ale dałam je do przeczytania mojemu mężowi, żeby wiedział, że to co przezywam nie jest jakimś dużym odstępstwem od normy, że wszystkie mamy po stracie są niestety "skrzywione", jak pisała Mellodyy skrzywdzone tą wiedzą, co może się wydarzyć. Dziekuje Wam za wszystkie rady, nie ze wszystkim poszaleję (np. zakupy), bo moja szyjka nawala, zresztą zaszyta jest więc raczej muszę leżeć. Oglądam wszystkie durne seriale, głównie Chirurgów (jesli ktoś jest zainteresowany to nowa seria na Fox Life), ale już na książkach nie mogę się w ogóle skupić, zaczęłam porządkować, np. zdjęcia, biżuterię, komodę, czapki, szaliki - przynajmniej czas zleci, a ja robię coś pożytecznego . Zastanawiałam sie nad psychologiem, bo przerażam mnie co robię tym stresem dziecku i to, że ciągle szukam jakiejś nieodkrytej choroby i taka paniczna myśl, że nie znam przyczyny nadal...Macie racje taki nasz los i jedyne co mogę, to zaakceptować to, ale przykre jest to, że kiedy zaczynam sobie wyobrazać jak to będzie jak Malultka sie urodzi, zaraz się za to karcę i nie pozwalam sobie na to, bo przecież to nie może sie udać...
Droga Mellodyy cieszę się bardzo, że się odezwałaś i mam nadzieję, ze te wspólne przeżywanie pomoże nam wszystkim. Niestety prawda jest, że nawet nasi mężowie nie są do końca w stanie tego zrozumieć, bo jednak to my nosimy nasze dzieci. Mam dokładnie tak samo jak Ty... Przede wszystkim napady nerwicowe od początku, czyli duszności, lęki i rozdygotanie w najmniej oczekiwanych momentach. Podobne reakcje na męża, z jednej strony wyzywam się, bo przecież on mnie nie rozumie, nie może mi pomóc, sam nie ma nad tym kontroli, a z drugiej wręcz nienormalna potrzeba, żeby był ciągle ze mną, wracał jak najszybciej po pracy itd. I dokładnie wręcz chore unikanie możliwych źródeł ewentualnych chorób, przeziębionej sasiąsiadki, publicznych toalet (bakterie), jedzenia w restauracjach (toxoplazmoza), małych dzieci (zarazki) itd itd itd....Jedyna pociecha - wizyty u lekarza, ale jak piszecie, niestety na krótko.
Długo zwlekałam z wpisem, ale ciesze się, Wasze wsparcie jest nieocenione i mam nadzieję, że to wzajemnie pomoże nam wszystkim, oczekującym mamom i tym, które przygotowują sie dopiero do tego wielkiego wyzwania, czyli ciąży po stracie, dotrwać do upragnionego celu. Ściskam serdecznie kochane mamy
|