22 wrzesnia 2006r, czyli niecale 1,5 m-ca temu poronilam mojego kochanego dzidziusia-fasolkę(7 tc). Miesiaczke dostalam po 28 dniach, czyli wg mojego"starego", zawsze regularnego cyklu.A teraz czekam na kolejny okres ktory spoznia sie juz pare dni i nic nie wskazuje na to ze sie zbliza. Boje sie ze moglo dojsc do zaplodnienia (mozliwe ze owulacja sie przesunela lub cos w tym rodzaju?), choc lekarz powiedzial zeby "odpoczac" ok 6 m-cy. Bardzo chcialabym miec kolejnego dzidziusia, i jesli on juz sie zadomowil w moim brzuszku to bardzo sie ciesze, a jednoczesnie potwornie boje czy nie za wczesnie na to.Czy moze ktoras z Was zaszla tak szybko po poronieniu w kolejna ciaze? Czym to moze grozic? Czy jest jakies prawdopodobienstwo ze z ciaza przez to bedzie moglo byc cos nie tak?Mam jeszcze niespelna dwuletnia coreczke, z ktora ciaza byla caly czas zagrozona, lecz na szczescie wszystko zakonczylo sie dobrze(przez cesarskie ciecie w 39 tc).Wiem ze pod wzgledem psychiki na kolejna ciaze byc moze jest za wczesnie, lecz bardziej niepokoi mnie ta "fizyczna" strona. Wiem ze mozecie pomyslec ze wariatka ze mnie, bo przez kilka dni spozniajacy sie okres panikuje, ale ja na prawde drże na sama mysl ze cos znow moglo by byc nie tak.Prosze jesli macie podobne doswiadczenia - napiszcie mi o nich. Lili, mama Ali i Aniolka
|