Dziewczyny, jestem po wizycie u tego gina z polecenia. Facet stwierdził, że kobieta jest tak "brzydko" zbudowana, że wszystko ma koło siebie i takie historie to normalka. Stwierdził, tak jak poprzednia pani doktor, że to normalne, że są takie bakterie (jak nie takie to takie) i nie ma sensu nic z tym robić. Powiedział mi jedynie tyle, że nie ma sensu pakować mi antybiotyku, bo dojdzie do takiej sytuacji, że faktycznie nie będzie czym tego leczyć bo się uodpornię na wszystko. Faktycznie tyle z tej wizyty wyniosłam, że powiedział mi, że powinnam wziąć Lactovaginal i muszę odbudować florę bakteryjną, bo przy tym wyniku, który widział powinien zwyciężyć kwas mlekowy (wiecie o co chodzi, bo nie wiem czy to dobrze napisałam?). Gościu ogólnie z podejściem "tak to jest" - czy to chodzi o stratę dziecka, czy ogólnie o poród itd. L4 raczej od niego nie wyciągnę jak będę w ciąży, a taki mam zamiar, więc chyba powrócę do pierwszej opcji, tj. pani doktor, która trochę poważniej do tego wszystkiego podchodzi. Nie wiem co mam robić. Nie ufam lekarzom i przyznaję się do tego bez bicia. Nie wiem czy dobrze robię, wierzę, że tak (wynik nie był chyba najgorszy, albo tak sobie wmawiam, bo bardzo bym chciała zacząć starania) ale lecimy do Grecji z mężem i działamy. Już nawet testy owulacyjne zakupiłam, bo starość nie radość i trzeba się "zabezpieczyć" ;) A jeszcze jedno mi się przypomniało, powiedział, że jak nie ma objawów żadnych poza stwierdzeniem samej bakterii to się nie leczy. Dalej mętlik w głowie... Ola - mama Zuzi Aniołka (*+ 16-08-2007)
|